sobota, 19 marca 2016

Thanks!

Kochani!
Bardzo Wam dziękuję, za 15k wyświetleń! <3
Prawdę powiedziawszy to moje pierwsze opowiadanie i jest takie "niedopracowane" no i piętnaście tysięcy to nie dużo, nie oszukujmy sie ;)
Tak czy inaczej - dziękuję :)

Zapraszam Was na moje inne opowiadania - myślę, że bardziej przypadną Wam do gustu :D

Rozdziału dodatkowego z okazji 15k nie będzie!


 

poniedziałek, 8 lutego 2016

Rozdział dodatkowy

(Justin: 25, Emilie: 24, Jazzy: 6, Jaxon: 3) 
-Kurwa, Justin.. - jęknęłam rzucając się na łóżko. 
-Co się dzieje? 
-Nie mam już siły.. Ciągle dzieci i dzieci. - fuknęłam. 
-No co poradzisz.. - mruknął. - Przygotuję Ci kąpiel, co ty na to? 
-Jesteś kochany. - dałam mu buziaka. 
-Wiem. - zaśmiał się. 
 Rzuciłam w niego jedną z poduszek, ale zrobił unik. 
Usłyszałam, jak nalewa wody do wanny, przez co lekko się uśmiechnęłam. 
Nawet nie wiecie jak męczące może być wychowywanie dziecka.. 
-Mamo!! - usłyszałam krzyk Jazzy. 
Kurwa, no. 
-Co? - jęknęłam. 
-Jaxon rozwalił moje klocki! 
-Daj spokój, Jazmyn. 
 -Kochasz go bardziej, dlatego nie zwracasz na to uwagi! 
-Daj mi spokój. - załkałam. 
Nie płakałam, ale byłam już na skraju załamania. 
Nie widziałam się z Sharon od 2 miesięcy. 
Ona pracuje jako architekt wnętrz a ja męczę się z tymi bachorami. 
Nie, że ich nie kocham, ależ skąd. 
Po prostu mam dość (przepraszam za wyrażenie) pierdolenia. 
-Kochanie, chodź! - usłyszałam krzyk Justina. 
Wyjęłam z szuflady koronkową bieliznę w kolorze czerwonym. 
Ruszyłam do łazienki i w tym samym czasie Juss z niej wyszedł. 
-Idę do dzieci, położę ich spać, a Ty się wykąp. - dał mi buziaka i wyszedł. 
Nawet nie wiecie jak ja go kocham.
Zdjęłam ubrania i wrzuciłam je do kosza na pranie (gdzie już powoli brakowało miejsca). 
Włosy związałam w koka na czubku głowy i weszłam do wanny. 
Moje mięśnie rozluźniły się przez ciepłą wodę, dzięki czemu jęknęłam. 
Położyłam się wygodnie i zamknęłam oczy. 
-Kurwa mać. - usłyszałam z pokoju. 
Zmarszczyłam brwi. 
O co chodzi TYM RAZEM? 
-Emilie mnie zabije, kurwa.
 Teraz się serio zaniepokoiłam. 
No ale, najpierw wezmę kąpiel a później.. 
Zobaczymy co będzie. 
Wzięłam żel Justina (kocham ten zapach nad życie) i umyłam nim dokładnie całe ciało. 
Spłukałam pianę i wyszłam z wanny (niechętnie, ale musiałam). 
Wytarłam ciało ręcznikiem i zrobiłam makijaż. 
Włosy rozpuściłam i rozczesałam. 
Rozejrzałam się po łazience. 
Założyć bieliznę czy koszulkę Justina? 
Koszulkę Justina. 
Założyłam T-shirt, który zakrywał mi cały tyłek i kawałek ud i wyszłam. 
Szatyna nie było w pokoju, więc pospiesznie zapaliłam kilka świeczek i porozstawiałam je po pokoju. 
Usłyszałam jego kroki, dlatego po cichu podbiegłam do drzwi. 
Chłopak wszedł i zamknął za sobą drzwi a ja w tym momencie wpiłam się w jego usta. 
Na początku był zaskoczony ale po chwili odwzajemnił pocałunek. 
Odsunęłam się od niego. 
-Śpią? 
-Tak, w końcu. - westchnął. 
-No to... Mamy czas dla siebie. - uśmiechnęłam się. 
-Jezu, Emilie wyglądasz.. 
Nie dokończył, bo dotknęłam jego penisa przez spodnie. 
-Poczekaj. - mruknął. 
Zamknął drzwi na klucz i zdjął dresy. 
Czyli działamy szybko?
-Mamy całą noc. - szepnął. 
-Nareszcie. 
 Położyłam się na łóżku a on zawisł nade mną i zaczął całować moją szyję. 
Z moich ust wydobywały się ciche jęki. 
A to dopiero początek.. 
Szybkim ruchem zdjął ze mnie koszulkę. 
-Widzę, że się przygotowałaś. - uśmiechnął się łobuzersko. 
Zaczął składać pocałunki na moich obojczykach i zszedł na piersi. 
Jedną całował, a drugą pieścił dłonią. 
Później zmienił kolejność. 
-Justin.. - jęknęłam. 
Schodził pocałunkami wzdłuż mojego brzucha. 
Później całował moje nogi - od kostek aż do kolan. 
Wewnętrzną stronę ud również całował, co doprowadzało mnie do szaleństwa. 
Czułam jego ciepły oddech na mojej kobiecości. 
-No dalej. - szepnęłam. 
-Co masz na myśli? 
-Zrób mi dobrze, Justin. - jęknęłam. 
Nie musiałam powtarzać drugi raz. 
Justin polizał moją łechtaczkę a później zaczął językiem robić 'kółeczka'. 
-Błagam.. - wygięłam plecy w łuk. 
Niecałą minutę później byłam w niebie.
 Oczywiście nie obyło się przez jęków i przekleństw. 
-No to, teraz ja. - klasnęłam w dłonie. 
-Co ty? 
-Teraz ja zrobię ci dobrze. - dałam mu szybko buziaka. 
Zdjęłam jego bokserki i przejechałam opuszkami palców po jego penisie. 
-Emilie.. 
-Shhh. - szepnęłam. 
Przerzuciłam włosy na jeden bok i ukucnęłam. 
-Nie musisz... 
Wzięłam go do buzi, przez co usłyszałam jęk Justina. 
Tak, o to chodziło. 
Po niedługim czasie spuścił się do mojego gardła a ja się podniosłam i wytarłam usta dłonią. -Nienawidzę Cię za to, jak dobra jesteś. - warknął, przyciągając mnie do siebie. 
Teraz siedziałam na nim okrakiem. 
Całowaliśmy się wyjątkowo zachłannie, co było spowodowane tym, że długo nie uprawialiśmy seksu. 
-Kochaj się ze mną. - jęknął.
 -Ale.. 
-Błagam, kurwa.
Zaśmiałam się cicho i zaczęłam wyjmować z szuflady prezerwatywę, kiedy Justin mnie pociągnął do siebie. 
-Nie, bierzesz tabletki. 
-Nie biorę już. - mruknęłam. 
-Ale bez jest lepiej. - jęknął, niezadowolony. 
-Nie chce mieć kolejnych dzieci.. 
Wzięłam prezerwatywę i podałam ją mu. 
Wywrócił oczami i szybko ją założył. 
Równie szybko położył mnie pod sobą i rozstawił moje nogi. 
Bez ostrzeżenia we mnie wszedł, przez co syknęłam głośno. 
-W porządku? 
-Tak. - szepnęłam. 
Justin zaczął poruszać biodrami, dzięki czemu było mi coraz przyjemniej. 
-O mój Boże... - jęknęłam głośno. 
Wygięłam plecy w łuk i odchyliłam głowę w tył. 
Szatyn zaczął całować moją szyję i obojczyki. 
Tego właśnie potrzebowaliśmy. 
Chwili dla siebie. 
Zacisnęłam swoje ścianki wokół jego penisa, przez co jęknął i wypowiedział kilka przekleństw. 
-Szybciej, Boże.. 
-Wiem, że jestem dobry, ale Bogiem nie jestem. - zaśmiał się. 
Zgiął moją nogę w kolanie, dzięki czemu byliśmy jeszcze bliżej siebie. 
Nasze jęki stawały się z chwilą coraz głośniejsze. 
Nie obchodziło mnie czy obudzą się dzieci, czy słyszą nas sąsiedzi.
 -Kurwa, Em.. - warknął. 
Wystarczyły trzy mocniejsze pchnięcia a po moim ciele rozeszło się ciepło i oblała nas fala orgazmu. 
-Justin! - pisnęłam, wbijając w jego plecy moje paznokcie. 
Przez tą "rozkosz" wygięłam się w łuk i pociągnęłam paznokciami w dół. 
Justin opadł na moje ciało. 
Oboje głośno oddychaliśmy. 
Kiedy orgazm już opadł chłopak ze mnie wyszedł i wyrzucił prezerwatywę do kosza. 
-Kocham Cię. - szepnął, całując mnie w czoło.
 -Mhm. Ja ciebie też, ale, która jest godzina? 
 -Po pierwszej, a co?
 -Um, nie zasnę. - jęknęłam.
 -Możemy iść na dół, coś zjeść, albo obejrzeć. - wzruszył ramionami. 
-Okey. 
Założyłam koszulkę Justina (tą, którą miałam wcześniej) a on bokserki. 
Wyszłam pierwsza i zaczęłam schodzić po schodach, kierując się do kuchni. 
Justin szedł krok w krok za mną, bo słyszałam jego kroki. 
Podeszłam do lodówki i poczułam ręce Justina na moich biodrach. 
-Wyglądasz tak zajebiście w tej koszulce. - mruknął. 
Posadził mnie na blacie i zilustrował mnie wzrokiem. 
-Mam najseksowniejszą żonę na świecie. - szepnął tuż przed moimi ustami.
Pocałował mnie lekko i przegryzł moja wargę, przyciągając ją do siebie. 
-Idź znajdź jakiś film a ja wezmę jedzenie i picie. - dałam mu buziaka w nos. 
-Okey. - mruknął. 
Zeskoczyłam z blatu i ustałam przed lodówką. 
Poczułam pieczenie na pośladku a po całej kuchni rozszedł się plask. 
-Justin! - warknęłam. 
Ten idiota mnie uderzył. 
-Sorry, nie mogłem się powstrzymać. - zaśmiał się.. 
-Ał, kurwa. Nie będę mogła siadać. 
-Mogę coś na to zaradzić. - poruszył zabawnie brwiami. 
-Nawet się nie odzywaj. Idź już. 
Zachichotał i poszedł do salonu. 
Pokiwałam głową i wyjęłam z lodówki butelkę Sprite'a. 
Rozejrzałam się jeszcze i wybrałam oreo, chipsy i czekoladę. 
Z wszystkim weszłam do salonu, gdzie Justin skakał po kanałach. 
-Usiądziesz, czy mam ci pomóc? 
-Ohh, weź skończ. - wywróciłam oczami.

***

Oglądaliśmy telewizję do siódmej rano. 
Pobiegłam do pokoju się ubrać (tzn założyć bieliznę) i poszłam do dzieciaków. 
-Hej, kochani.. Do przedszkola! - klasnęłam w dłonie. 
Jazzy się obudziła i przetarła oczka pięściami a Jaxon nic.
 Tak, straszny z niego śpioch.. 
Zaczęłam go łaskotać, co mi pomogło. 
-No już, wstajemy! 
Wyjęłam im ubranka i pomogłam się ubrać. Jaxon był w słodkich, czarnych dresach i białej koszulce, na co założyłam mu czerwoną bluzę z pingwinami z Madagaskaru, a Jazzy w czarnych legginsach i błękitnej tunice. 
Uczesałam ją w warkocza i razem zeszliśmy na dół. 
Justin zrobił śniadanie (kanapki z serem, sałatą i pomidorem + dla nas kawa a dla nich kakao) 
-Tato, dlaczego mama krzyczała w nocy? - spytał cicho Jaxon.
 -Um.. Mama miała złe sny. - mruknął rozbawiony. 
-Tak, to prawda. - westchnęłam. 
-Bo Jazzy myślała, że się bijecie. 
Zaśmiałam się i spojrzałam na córkę. 
-Dlaczego? 
-Bo mama krzyczała "Justin, o Boże" i "ahh". 
Wybuchłam śmiechem tak samo jak Justin. 

*********************
Tak jak obiecywałam - rozdział dodaję po tym, jak jest 1k wyświetleń :) 

poniedziałek, 1 lutego 2016

xx

Kochani! :D

Zapraszam Was na pierwszy rozdział na nowym blogu - tzn drugiej części alaylm!
Mam nadzieje, ze Wam się spodoba xx
link:  KLIK


sobota, 9 stycznia 2016

Nowe opowiadanie!

Hejka!
Zapraszam Was na moje nowe opowiadanie, które jest 2 częścią opowiadania "As long as you love"
Jest ono mało zależne od 1 części, powiem Wam, że będzie się tam dużo działo :D


KLIK 
Jest tam już kilka informacji, więc sprawdźcie! :)

czwartek, 24 grudnia 2015

ŚWIĄTECZNY ROZDZIAŁ!

Emilie Po'V

Dziś wigilia. 
Tak bardzo czekałam na ten dzień. 
Spędzimy ten czas w trójkę - ja, Justin i Jazzy. 
Właśnie skończyłam przygotowywać jedzenie. 
Ręce mi odpadają i mam nadzieję, że wszystko wyszło dobrze. 
-Justin, nakryj do stołu. - krzyknęłam. 
-Okey, zaraz! 
Wywróciłam oczami i wyjęłam karpia z piekarnika. 
Wszystko jest, teraz tylko przygotować stół i się ogarnąć. 
Była czternasta. 
Jestem na nogach od piątej rano.. 
-Mamoo, kiedy przyjdzie mikołaj?! - jęknęła mała. 
-Niedługo, kochanie. - wzięłam ją na ręce. 
Nie zgadniecie, co ona dostanie. 
Ale, dowiecie się wkrótce! 
-Idę się zbierać, przygotuj stół. Jazmyn, idziesz z mamą? 
-A jak mikołaj wtedy przyjdzie?
 -Nie przyjdzie. - spojrzałam znacząco na Justina. -Chodź. - wzięłam ją na ręce. 
Weszliśmy na górę.
 Posadziłam blondynkę na łóżku a sama podeszłam do szafy. 
Wyjęłam z niej ubrania i bieliznę. 
-Poczekasz na mnie? - spytałam. 
-Poleżę. - mruknęła słodko. 
Dziewczynka wtuliła się w poduszkę Justina i wzięłam pluszaka leżącego na szafce nocnej. Zachichotałam i weszłam do łazienki. 
Wzięłam szybki prysznic a włosy wcześniej związałam. 
Myłam je wieczorem, więc jeszcze wyglądają dobrze. 
Wytarłam ciało i założyłam bieliznę. 
Wyszłam, wcześniej gasząc światło. 
-Jazzy.. - szepnęłam. 
Spała.
 Ojej, jak uroczo!
Przykryłam ją i ponownie weszłam do toalety. 
Zrobiłam makijaż i założyłam wcześniej wyjęte ubrania. 
Włosy rozpuściłam i wyprostowałam.
 Usta pomalowałam malinową szminką (o takim smaku, kolor był różowy)
Wzięłam Jazmyn na ręce i zaniosłam do jej pokoju. 
-Wstawaj, zaraz mikołaj! 
-Już jest!? - podniosła się. 
-Nie, ale już leciał, widziałam go. 
Pisnęła ze szczęścia i podeszła do okna. 
Wyjęłam z jej szafy śliczną, błękitną sukieneczkę i białe buciki. 
Ubrałam ją i razem zeszłyśmy na dół. 
Stół przyszykowany, jedzenie też, ale nigdzie nie ma Justina.. 
-O już jesteście. 
Podszedł do nas. 
Był ubrany w czarny garnitur, w którym wyglądał cudownie! 
Dałam mu buziaka. 
Wszyscy podzieliliśmy się opłatkiem i usiedliśmy do stołu. 
Włożyłam sobie kawałek ryby, tak samo jak Justinowi. 
Mała dostała pierogi. 
Kochała je, serio. 
-Kiedy przyjdzie mikołaj? - mruknęłam smutno. 
Pokiwałam głową do Justina. 
-Idę do łazienki. - powiedział. 
Po kilku minutach, usłyszeliśmy pukanie do drzwi. 
 -A kto to? - spytałam. - Chodź ze mną. - złapałam ją za rękę. 
Otworzyłam drzwi. 
-Ho, ho, ho! - powiedział. 
Musiałam się powstrzymywać przed wybuchnięciem śmiechem. 
-Mikołaj! - krzyknęła, podskakując. 
-Są tu jakieś dobre dzieci? 
 -Ja! - pisnęła. 
Weszliśmy do salonu. 
"Mikołaj" usiadł na kanapie a Jazzy od razu do niego pobiegła. 
-No to, chcecie prezenty? 
 -Tak, tak, tak, proszę!! - krzyknęła. 
Stałam trochę dalej i co i rusz się śmiałam. 
Nawet nie wiecie jakie to było urocze! 
-Proszę. - podał jej pudełko. 
Jazmyn powoli je otworzyła a potem spojrzała na mikołaja. 
To znaczy Justina, ale ona o tym nie wie. 
-Dziękuję! - krzyknęła i rozpłakała się. 
Mocno przytuliła się do szatyna. 
-Jeszcze mam coś dla twojej mamy, ale potem jej to damy. - uśmiechnął się. 
-To przyjdziesz jeszcze raz? 
-Jeśli będziesz grzeczna. 
-Będę!! 
-To do później. - dał jej buziaka w nos. 
Zniknął a po chwili ponownie zszedł Justin. 
-Mikołaj był! 
-O nie! Dlaczego mnie zawołałaś?! 
-Przepraszam. Ale patrz co mam! 
Podeszłam z Justinem bliżej. 
W pudełku był mały York. 
Jazzy już dawno chciała pieska, ale była za mała. 
-Pobaw się z nim. - powiedział Justin. 
Po cichu zaciągnął mnie do kuchni. 
Pocałował lekko moje usta. 
-A teraz prezent, dla ciebie. - powiedział.
 -Oo. 
-Nie powinienem, bo byłaś niegrzeczna.. 
-Ja? Zawsze jestem grzeczna. - przegryzłam wargę. 
-Proszę. - podał mi małą torebkę. 
W środku była cudowna, złota biżuteria, słodycze i jedna z naszych najładniejszych zdjęć. 
Była na nim Jazzy i my. 
-Dziękuję. - przytuliłam go. - No to teraz ja. - wyjęłam pudełko.
 -Mmm, jak miło. 
Otworzył je. 
W środku był zegarek, perfumy i test ciążowy.
 Tak, wiem.. 
-J-jesteś w ciąży?! 
Pokiwałam głową a w moich oczach zebrały się łzy. 
Podszedł do mnie i przytulił mnie. 
Okręcił nas a potem pocałował. 
-Najlepszy prezent na świecie. - mruknął. - Ale najlepszym prezentem jesteś ty. W łóżku. W ubraniu mikołaja. - podał mi torbę. 
W środku była świąteczna bielizna. 
-Zepułeś tak cudowny moment! - tupnęłam nogą o podłogę a on się zaśmiał. 
-Mamo!! Pies się zsikał na sofę! - usłyszeliśmy. 
-Ja tego nie sprzątam! - powiedział szybko. 
-Ugh.. - warknęłam. 
Super..

***************************
Hejka!
Jak Wam mija wigilia?
Jak prezenty?
Ja ze swoich jestem bardzo zadowolona ;D

Rozdziały dodatkowe - co 1000 wyświetleń.

 

czwartek, 17 grudnia 2015

PURPOSE TOUR!

HEJKA KOCHANI!
JAK TAM, MACIE BILETY? 
Z KIM SIĘ WIDZĘ?! *O*
NAWET NIE WIECIE JAK SIĘ JARAM, ALE SZCZERZE MÓWIĄC JESZCZE DO KOŃCA TO DO MNIE NIE DOCIERA HAHA XD
W RAZIE PYTAŃ MAM C24 :)
MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ ZOBACZYMY MISIE <3


+ informacja o rozdziałach dodatkowych: będę dodawać je co 1000 wyświetleń :)

czwartek, 5 listopada 2015

Epilog.

Baardzo ważna notatka pod rozdziałem :)


 *3 lata później*


Obudziło mnie skakanie po łóżku. 
Leniwie otworzyłem oczy i ujrzałem najpiękniejszy widok na całym świecie. 
Obok mnie siedziała nasza córeczka Jazzy. 
-Tatooo, mama każe zejść ci na śniadanie. - powiedziała, swoim piskliwym głosikiem. 
-A może zostaniesz z tatusiem jeszcze chwilkę w łóżeczku, cio? - pocałowałem ją w główkę. 
Mała, miała trzy i pół roku. 
Była niesamowicie podobna do Emilie. 
Jedynie kolor włosów odziedziczyła po mnie. 
-Oki. - pisnęła i położyła się obok mnie. 
Przytuliłem ją do swojego boku i pogłaskałem po włoskach. 
Razem z Emi mamy wspólny dom. 
Musiałem zacząć pracować, żeby go kupić. 
Ale i tak nie mieszkamy w jakimś najlepszym. 
Mieszkanie jest w jednym z wieżowców na jedenastym piętrze. 
-Tato, kupisz mi laleczkę? - spytała cichutko. 
-Jaką? 
-Taką ładną. Ma czarne włosy i jest podobna do mamusi. - słodko zrobiła dzióbek z ust. Zachichotałem cicho. 
-Kupię. - pocałowałem ją w nosek. 
-Oj dzieciaku. 
-Nie mów tak do mnje. - zrobiła obrażoną minę. - Nie jestem dzieckiem. Jestem już prawie dorosła. - skrzyżowała rączki na piersi. 
-Jazzy! - usłyszeliśmy krzyk z dołu. 
-Udawaj, że śpisz. - zaśmiałem się. 
Dziewczynka pokiwała główką i przytuliła się do mnie. 
Usłyszeliśmy kroki po schodach i do pokoju weszła Emilie. 
-Halo! Jest dwunasta. Justin! - krzyknęła, odsłaniając rolety. 
-Mamooooo.. - jęknęła mała. - My tu śpimy a ty nas buudzisz. - mruknęła. 
Nie umiałem powstrzymać wybuchnięcie śmiechem.
-Jazzy, mamusie okłamałaś? Nie będzie deseru. 
 Dziewczynka rozpłakała się. 
Moja mina momentalnie uległa zmianie. 
-Nie płacz, księżniczko. Mamusia tylko żartowała. - przytuliłem ją. 
Emilie usiadła po drugiej stronie łóżka i spojrzała na nas. 
-Jazmyn, kochanie, chodź do mnie. - mruknęła.
 Mała pokręciła główką jeszcze bardziej się do mnie przytulając. 
-Pójdziemy potem po lalkę i na lody, okey? - szepnąłem do jej ucha. 
-Oki. - uśmiechnęła się. 
Otarłem z jej policzków łzy i pocałowałem w nosek. 
Zachichotała cicho, przez co na moje usta wkradł się szeroki uśmiech. 
-Idź do mamusi. - rozczochrałem jej włoski. 
-Tatoo! - krzyknęła lekko uderzając mnie w rękę.
 Jazzy usiadłam na kolanach Emilie i przytuliła ją mocno. 
-Kocham Cię mamo. 
-Wiem, ja ciebie też, a teraz chodźcie na śniadanie i deser. 
-Deser!! - krzyknęła i pobiegła na dół. 
Emilie była z czarnych legginsach i czerwonym crop topie. 
Usiadła na mnie okrakiem i pocałowała mnie. 
Jęknąłem cicho łapiąc ją za biodra. 
-Dawno nie mieliśmy chwili tylko dla siebie. - mruknęła, nie przerywając pocałunku. 
Poruszyła się, przy tym samym ocierając się o mnie. 
Z naszych ust uciekły jęki. 
-Nie rób tak, na to przyjdzie czas wieczorem. - odchyliłem głowę w tył. 
-Mamo, idziesz?! - do pokoju wbiegła wesoła Jazzy. 
Odskoczyliśmy od siebie. 
Em wstała i wzięła małą na ręce. 
-No Justin, musisz sobie jakoś z tym poradzić. - przegryzła wargę. 
Wstałem i podszedłem do nich. 
Dałem im buziaka.
 -Tata, chyba coś ci się stało.. - dziewczynka zakryła oczy. 
Ja i Emilie wybuchliśmy niekontrolowanym śmiechem. 
 Właśnie taką rodzinę sobie wymarzyłem..


****************************
No więc to już oficjalnie koniec Different love.. 
Cóż, trochę mi przykro..
Ale dobra wiadomość jest taka, że dodam kilka rozdziałów dodatkowych! ;D
Chciałabym podziękować wszystkim, który wchodzili na bloga, komentowali i wspierali mnie.
+PROSZĘ, ŻEBY KAŻDY KTO PRZECZYTAŁ EPILOG NIECH ZOSTAWI PO SOBIE KOMENTARZ, PROSZĘ!


 
Layout by
Leila