Wszystko wyglądało na prawdę cudownie..
-Tylko nie płacz! - krzyknęła Sharon.
Zaśmiałam się pod nosem.
Była masa ludzi.
Większość znam.
Zaczęli składać mi życzenia i dawać prezenty.
Ostatni podszedł do mnie Justin.
-Nie umiem składać życzeń, więc sto lat skarbie. - dał mi czerwone pudełeczko.
-Dziękuję. - rzuciłam mu się na szyję. -Nie musiałeś tego wszystkiego przygotowywać. - zachichotałam.
-Ale chciałem. - pogładził mnie po policzku. -Otwórz. - wskazał na pudełko.
Powoli je otworzyłam.
Moim oczom ukazał się srebrny naszyjnik.
Była również zawieszka w kształcie serca.
Z tyłu było napisane Justin&Emilie.
-Cudowny. - szepnęłam.
-Daj, założę ci.
-Dziękuję. - pocałowałam go delikatnie.
*
Wszyscy bawili się doskonale.
Ja chyba jako jedyna byłam strasznie pijana.
Pomijając Sharon, która już śpi.
Właśnie ja, Justin, Beck, Zack i Sharon wracamy do domu.
Justin z nas wszystkich wypił najmniej bo wiedział, że prowadzi.
Ledwo trzymałam się na nogach a obcasy w ogóle mi nie ułatwiły chodzenia.
-Chodź. - powiedział Justin, lekko się schylając.
Wskoczyłam na jego plecy i położyłam głowę.
On tak cudownie pachnie..
Weszliśmy po schodach na górę.
Chłopak posadził mnie na łóżku.
Zdjęliśmy z siebie zbędne ubrania (zostaliśmy w samej bieliźnie) i położyliśmy się spać.
Wtuliłam się w jego tors i po chwili zasnęłam.
*
Obudziłam się z potwornym bólem głowy.
Cholera, było tyle nie pić.
Przeciągnęłam się i otworzyłam oczy.
W pokoju byłam sama.
Na poduszce obok zobaczyłam kartkę.
"Przepraszam, ale musiałem wyjść. Wrócę około 14. Kocham Cię. "
Zegarek wskazywał trzynastą.
Postawiłam stopy na zimnych panelach i wstałam.
-Ał. - syknęłam.
Zaraz rozsadzi mi głowę..
*****
31 grudzień!
Dziś jest sylwester!
Cały ten czas mieszkałam z Justinem.
Ale również pogodziłam się z tatą.
Nie mam zamiaru nawiązywać jakiegokolwiek kontaktu z Anastasią.
Powiem Wam coś jeszcze.... jestem w 3 miesiącu ciąży!
-Kochanie, zbieraj się, wychodzimy o osiemnastej. - krzyknął Justin z dołu.
Zerknęłam na zegarek, który wskazywał godzinę szesnastą.
Z głośnym westchnięciem, zamknęłam laptopa i podeszłam do szafy.
Wyjęłam z niej najlepsze ubrania jakie miałam oraz czystą bieliznę.
Weszłam do łazienki, rozebrałam się do naga i weszłam do kabiny.
Umyłam ciało żelem o zapachu malin i włosy szamponem.
Spłukałam z ciała pianę i wyszłam z pod prysznica.
Zaczęłam rozglądać się za ręcznikiem ale nigdzie nie było.
-Justin!! - krzyknęłam.
Usłyszałam kroki po schodach i po chwili usłyszałam otwieranie drzwi.
-Podasz mi ręcznik?
-Jasne. - usłyszałam.
Uchyliłam drzwi i czekałam aż Justin poda mi ręcznik.
Po kilku sekundach, podał mi czarny ręcznik i dał mi buziaka.
-Dzięki.
Zamknęłam drzwi i zaczęłam wycierać ciało.
Założyłam bieliznę i wzięłam się za suszenie włosów.
Kiedy skończyłam ułożyłam je i zostawiłam kręcone.
Zrobiłam mocny makijaż ( w końcu jest sylwester) i założyłam wcześniej wybrane ubrania. Klasnęłam w ręce kiedy zobaczyłam efekt końcowy.
Popsikałam się jeszcze ulubionymi perfumami i wyszłam z łazienki.
Moje buty, odbijały się echem w pomieszczeniu.
Było ciemno.
Zapaliłam światło i wyjęłam z szafy czarną torbę.
Schowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy.
-Jesteś gotowa?
Justin wszedł do środka.
Wyglądał FANTASTYCZNIE
-Tak. - uśmiechnęłam się.
-To chodźmy. - chwycił moją dłoń.
Na dole założyłam czarny płaszcz i chustkę w kratę.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu.
-Gdzie jedziemy? - spytałam.
-Zobaczysz. - uśmiechnął się szeroko.
*
Zaparkowaliśmy pod ogromnym budynkiem.
Chłopak otworzył mi drzwi a ja wysiadłam mówiąc "dziękuję".
Weszliśmy do środka. Justin, kliknął przycisk windy i po chwili drzwi otworzyły się.
Pojechaliśmy na piętro 150.
Cholera, jak to musi być wysoko..
Po kilku minutach, winda zatrzymała się i wyszliśmy.
Byliśmy w jakiejś sali.
Na środku stał stół a na nim świeczki.
Romantycznie.
Była dwudziesta druga.
Tak długo jechaliśmy?!
Wow, nie wiedziałam....
Odsunął moje krzesełko.
Usiadłam i on uczynił to samo.
-Co będziemy tu robić? - zapytałam.
W tym momencie wszedł (chyba) kelner i postawił przed nami dwa talerze.
Homar?
O mój Boże.. Nie umiem tego jeść a poza tym nigdy nie jadłam..
-Nie umiem tego jeść. - westchnęłam.
-Nauczę Cię. - powiedział.
*
Po zjedzonym posiłku, który był fenomenalny, zjedliśmy po kawałku ciasta.
Justin otworzył wino i wlał nam do kieliszków.
Upiłam trzy łyki i wytarłam usta serwetką.
Zaraz zaczną puszczać fajerwerki!!
Nie zauważyłam nawet kiedy Justin podszedł do mnie.
Uklęknął na jedno kolano i spojrzał na mnie.
O mój Boże, wiecie co to oznacza?!
-Kochanie... Nie wiem co mam powiedzieć więc po prostu zapytam.. Czy wyjdziesz za mnie? - otworzył czerwone pudełeczko, w którym był przepiękny pierścionek z diamentem!
-Oczywiście, Jezu, Justin! - pisnęłam, przytulając go mocno.
Chłopak założył mi pierścionek na palec i pocałował mnie.
W moim brzuchu wybuchło milion małych motylków.
Oderwaliśmy się od siebie i szatyn podszedł ze mną do okna.
Wtedy całe niebo pokryło się różnokolorowymi fajerwerkami.
-Kocham Cię cholernie mocno! - przytulił mnie od tyłu.
-Ja Ciebie też. Już na zawsze. - uśmiechnęłam się.
Cieszę się, że go mam....
*******************
Z przykrością stwierdzam, że jest tu już ostatni rozdział.
Pojawi się jeszcze prolog, ale nie wiem kiedy, trudno mi to określić.
Jak Wam się podoba rozdział?
Ja jestem z niego zadowolona a szczególnie z końca ;D
PROSZĘ, ŻEBY KAŻDY ZOSTAWIŁ PO SOBIE KOMENTARZ :)
Prolog jest na początku, a epilog na końcu, a nie zaś prolog. :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to koniec. Zawsze co najlepsze szybko się kończy. :)
Ale jestem głupia :')))
UsuńPomysliłam się, chodziło mi o epilog xD
Dziękuję bardzo za miłe słowa x.