wtorek, 23 czerwca 2015

Informacja 3

Hej :)
Chciałabym Wam powiedzieć, że na razie 'zawieszam' bloga.
Znaczy będzie on istniał cały czas ale nie będę dodawać żadnych rozdziałów.
Dlaczego?
a) nie mam weny
b) nie chcę mi się nic pisać..
c) są teraz wakacje no prawie.. i będą wyjazdy i nie tym bardziej nic nie napiszę..
Mam nadzieję, że zrozumiecie.
Wrócę po niedługiej przerwie.
Do zobaczenia ♥

sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 23

Zapraszam na: http://never-lose-hope-jb.blogspot.com/?m=0
Miłego czytania :*


Justin Po'V

 Dojechałem na miejsce. 
Podbiegłem do pierwszego lepszego lekarza, który zaprowadził mnie na izbę przyjęć. Opowiedziałem jej (pielęgniarce) co się wydarzyło.
 Chwilę po tym zjawił się ojciec Emilie z nią.
 Nadal była nieprzytomna. 
-Chłopaki zabierany ją najpierw na szycie. - krzyknęła pielęgniarka. 
Położyli dziewczynę na noszach i zawieźli ją do jakiegoś pomieszczenia. 
Usiadłem na jednym z krzeseł i czekałem. Czekałem, ale nie za bardzo wiem na co.
 A jeśli to coś poważnego?
 Kurwa, jeśli coś jej się stanie,to nie wiem co zrobię. To moja wina. Gdybym z nią był do czegoś takiego by nie doszło..

*

 
Po około piętnastu minutach wyszedł lekarz, który zajmował się Emilie.
 Ojciec dziewczyny wstał i podszedł do niego.
Kiedy skończyli rozmawiać James usiadł obok mnie. 
-Co z nią? - spytałem ledwo słyszalnie. 
-Odzyskała przytomność. - posłał mi lekki uśmiech.
 Odetchnąłem z ulgą. 
-A kiedy będzie można się z nią zobaczyć? 
-Dziś na pewno nie. Lekarz powiedział,że musi dojść do siebie i być na obserwacji. Uderzyła głową mocno i mogło nawet dojść do urazów wewnętrznych. - westchnął. 
Ja pierdole..
Muszę zadzwonić do dziewczyn. Wyjąłem telefon i zacząłem szukać numeru do Sharon. 
-Tak? - krzyknęła, prawie pozbawiając mnie słuchu. 
Emilie nie kłamała mówiąc, że niedługo ogłuchnie. 
-Cześć tu Justin. Musisz przyjechać z dziewczynami do szpitala Emilie zemdlała, ma rozciętą głowę i może mieć urazy wewnętrzne. Ale to jutro bo dziś nie chcą nikogo wpuścić. - westchnąłem. Usłyszałem cichy płacz dziewczyny. 
-Zaraz będziemy. 
-Ale dzisiaj... - nie zdążyłem dokończyć ponieważ dziewczyna się rozłączyła. 
Usiadłem na wcześniejszym miejscu. 
Oparłem łokcie na kolanach i schowałem twarz w dłonie. 
Wypuściłem głośno powietrze. 
-Justin jak chcesz możesz wrócić do domu. Ja i tak tu zostanę. - mruknął. 
-Nie, ja też zostaję. Zresztą dziewczyny też zaraz przyjadą. 
-Chcesz coś zjeść albo wypić? - wstał. 
-Nie, dziękuję. - posłałem facetowi lekki uśmiech.
Ojciec dziewczyny poszedł najprawdopodobniej po jakieś jedzenie. Ja nie jestem w stanie jeść ani pić. Może to nic strasznego ale martwię się o nią.
 Przetarłem twarz dłonią. Tak bardzo chciałbym ją teraz zobaczyć. 
Przytulić, pocałować i powiedzieć, jak bardzo ją kocham.. 
Ale nie mogę.  

*

 Sharon, Alice i Kelsey przyszły po dziesięciu minutach.
Brunetka chodziła po korytarzu zdenerwowana.
 Jej chodzenie nawet mnie denerwuje... 
-Sharon usiądź. - mruknąłem, patrząc na swoje buty. 
-Nie mogę. Denerwuje się jak nie wiem. - jęknęła. 
-Obudziła się więc jest z nią dobrze. Raczej. - dodałem cicho. 
-Co ma znaczyć raczej? - zmarszczyła brwi.
 Dziewczyna zatrzymała się i popatrzyła na mnie. 
-Nie będę Cię denerwował. - westchnąłem. 
-Justin, mów.- warknęła. -Dobra. Lekarz powiedział, że Emilie może mieć jakieś urazy wewnętrzne. - powiedziałem cicho. 
Poczułem dziwne ukłucie w sercu. 
Moja dziewczyna właśnie leży na sali, nie wiadomo co z nią a ja?
 A ja siedzę na korytarzu i nic nie robię..
Spojrzałem na nią. Stała jakby była sparaliżowana. W oczach miała słone łzy. Nim się obejrzałem brunetka podeszła do drzwi. Pchnęła je i weszła do pokoju gdzie znajdowała się Emilie.
 -Sharon nie! - krzyknąłem. 
Próbowałem ją zatrzymać, ale było za późno. 
Nie chciałem tak wchodzić.. Zobaczę się z nią jutro. 
-Emilie! - łkała. 
-Sharon? - usłyszałem głos dziewczyny. 
 Sharon zamknęła drzwi. Nic więcej nie nie słyszałem.

*

Wszyscy poszli do domów. Według Sharon wszystko jest w porządku. Miejmy nadzieję...
Jest czwarta nad ranem. 
Ojciec dziewczyny miał przyjechać po pracy, czyli o piętnastej. 
Nudzi mi się... Wyjąłem z kieszeni telefon i wszedłem na facebooka. 
Kiedy stwierdziłem, że nie ma tu nic ciekawego schowałam telefon ponownie do kieszeni. 
Wydałem z siebie warknięcie. 
Uświadomiłem sobie, że przez długi czas nic nie jadłem. 
Oparłem się na krześle i zamknąłem oczy. Chyba się prześpię..
Jeśli dam radę..
 Boże, Emilie błagam wracaj do zdrowia... Już za nią tęsknię. 
Chciałbym ją teraz przytulić. Po prostu mi jej brakuje... 
Usłyszałem, że ktoś idzie dlatego otworzyłem oczy i zobaczyłem lekarza.
-Panie Bieber, niech pan pójdzie do domu. - westchnął. 
-Nie. - powiedziałem obojętnie.
 -Ale teraz nie wejdziesz. Z resztą rano będą robili jej badania to tym bardziej. - pokręcił głową. -Będę tu siedział, dopóki się z nią zobaczę. - usiadłem wygodniej na krzesełku. 
-Jak pan woli. - pokręcił głową i odszedł.






*

Rozmawiałem z lekarzami. 
Wszystko najprawdopodobniej jest z nią w porządku. 
Już mogę się z nią zobaczyć.
 Podszedłem do drzwi.
 Nacisnąłem klamkę i powoli otworzyłem drzwi.  


Emilie Po'V

Miałam dziś robione różne badania, które nie wykazały nic niepokojącego. Położyłam się na łóżku. Mam zamiar się przespać, bo i tak nie mam co robić. Przykryłam się i kiedy już miałam zamiar zasnąć drzwi od pokoju się otworzyły a ja zobaczyłam w nich Justina. Moje serce zabiło mocniej. Jejku,tak za nim tęskniłam...
-Justin. - mruknęłam uśmiechając się szeroko. 
-Cześć. - zaśmiał się cicho. 
-Co ty tutaj robisz. - uśmiechnęłam się. 
-Czekałem aż będę mógł do Ciebie przyjść no i jestem. - pokazał na siebie. 
-Jesteś niemożliwy. - zaśmiałam się.
-No wiem. - uśmiechnął się jak małe dziecko. 
-Siadaj. - pokazałam na krzesło. 
Chłopak zrobił to co mu kazałam. 
Wziął moją rękę w swoją dłoń. Pocałował ją lekko i spojrzał prosto w moje oczy.
 -Martwiłem się o ciebie. - szepnął. 
-Wiem, domyśliłam się. - spuściłam wzrok na moje dłonie. 
-Skarbie, wszystko jest w porządku. No i oczywiście będzie. A tak w ogóle dlaczego zemdlałaś? - ostatnie zdanie wypowiedział ciszej.

 ***3 dni później*** 
Emilie wyszła już ze szpitala. 
Jej omdlenie było spowodowane zbyt dużym przemęczeniem i najprawdopodobniej stresem. 
Justin odwiedzał dziewczynę dzień w dzień, tak samo jak jej ojciec.
 Brunetka leżała na łóżku myśląc nad tym co się wydarzyło w ostatnim czasie.
 Mimo tego, że ma ciągle odpoczywać dziewczyna nie przestrzega rad lekarzy ojca i chłopaka.
Szpital ją trochę zmienił.
Stała się bardziej nerwowa i niezależna.


Emilie Po'V

Wstałam i podeszłam po laptopa.
Usiadłam na facebooka.
Napisałam do Johna, który nie odzywał się do mnie od kąd wróciłam z Miami.

Ja: Hej :)

John: Cześć.

Ja: Dlaczego się nie odzywasz :/

John: Nie wiem, nie jestem chyba Ci potrzebny. Masz chłopaka, przyjaciółki... :)

Ja: John, prosze Cię nie mów tak.. 

John: Może mi powiesz, że to nie jest prawda?

Ja: Nie jest. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. 

John: To dlaczego mnie olewasz?

Ja: Ja Cie olewam?! to ty urwałeś ze mną kontakt a nie ja.

John: Tak, ja urwałem kontakt.. Od kąd jesteś z Justinem olewasz mnie. Nie zauważyłaś, że nie podoba mi się Wasz związek?

Ja: A to niby dlaczego?

John: Nie ważne. Musze kończyć pa.

Ja: John, proszę Cię porozmawiajmy... 

John: Idę, nie mogę teraz pisać, pa.

Ja: Pa...


Wylogowałam się i odłożyłam laptopa. 
Położyłam się pod kołdrą.
Z moich oczy zaczęły lecieć łzy.
Nie rozumiem go, o co chodzi z tym, że nie podoba mu się mój związek z Justinem? 
Właśnie tracę najlepszego przyjaciela, którego mam od dzieciństwa!


***********************************************
Hej :3
Wiem, że rozdziału nie było tydzień ale leżałam w szpitalu i nie mogła go dodać..
Jest drama między Emilie i Johnem xD
Następny dodam w czwartek :)
Chciałabym podziękować Kath ze Szablono-sfery za ten piękny szablon ♥
Do następnego kochani :*
 

 

sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 22

Proszę, przeczytajcie notatkę pod rozdziałem :)


Emilie Po'V 

Po zakupach poszłyśmy do parku. 
Usiadłyśmy na ławce i zaczęłyśmy gadać.
 -Ej ja mam bardzo ważne pytanie to Emilie. - pisnęła Sharon. 
-No to wal. - zaśmiałyśmy się.
 -Czy... - ucięła. - Ty i Justin już to robiliście? - spytała cicho. 
Dziewczyny zaczęły gwizdać i piszczeć.
-Emmm.. - ucięłam i się zaśmiałam. 
- Tak. - powiedziałam cicho i schowałam twarz w dłoniach.
 -Uuu. - zaczęły piszczeć. 
-Przestańcie. - krzyknęłam.
 -No ale czego ty się wstydzisz dziewczyno! Jak się kogoś kocha to się to robi, nie przejmuj się. - poklepała mnie po ramieniu Alice. 
-No w sumie. - uśmiechnęłam się do nich. 
-O patrzcie kto idzie! - krzyknęła Sharon. 
Spojrzałam w stronę, którą wskazała Shary, szedł tam Justin z kolegami. Jeśli dobrze pamiętam to Beck i Marco? Chyba tak.
Kiedy chłopak mnie zobaczył odszedł od chłopaków i zaczął iść w moją stronę. 
Wstałam od dziewczyn i poszłam w jego stronę. 
Przytuliłam go mocno.
Spojrzałam w stronę dziewczyn. 
Kelsey rozmawiała z Beckiem a reszta z Marco. 
Odwróciłam się do chłopaka. 
-Tak w ogóle to hej. - mruknęłam.
 -Dzień dobry. - pocałował czubek mojego nosa, na co zachichotałam. 
-Co tutaj robisz? - spytał. 
-Ja? Byłam z dziewczynami na zakupach i przyszłyśmy tutaj odpocząć, a ty? - powiedziałam na jednym wydechu. 
-Mam z chłopakami męski dzień. - zrobił cudzysłów z palców. 
 -Mhmm. - pokiwałam głową. 
- Idziemy do nich? - spytałam.
 -Możemy. - uśmiechnął się. 
Złapał chłopaka za rękę i poszliśmy w stronę naszych znajomych. 
Cieszę się, że mam takich znajomych.. No i oczywiście chłopaka. 
Tak na prawdę, nie wiem co bym bez nich zrobiła. 
Usiadłam na kolanach Justina. 
-Ej mam pomysł! - krzyknęła Kelsey machając rękoma. 
-Zaskocz nas. - zaśmiałam się. 
-Jestem dziś sama w domu, więc możemy zrobić imprezę. - pisnęła. 
-Mi tam pasuje. - powiedziała Sharon. 
-A Wy? - wskazała na mnie i Justina. 
 -Ja jak najbardziej. - uśmiechnęłam się. 
-Chłopaki a wy? 
-To chyba oczywiste! - zaśmiał się Beck. 
-To o której się widzimy? - spytała. 
-Dwudziesta? - spytałam. 
-Okey. Kto zrobi zakupy? - mruknęła. - ja niestety nie mogę bo muszę posprzątać i w ogóle. - posłała nam uśmiech. 
-Ja zrobię z Justinem. - klasnęłam w ręce. 
Chłopak jęknął niezadowolony.

*****

-Dobra to ty idź do jakieś picie a ja kupię resztę bo widzę, że nie lubisz zakupów. - pokręciłam głową, lekko się śmiejąc. 
-Okey. - poszedł do alejki z piciem.
 Podeszłam do półki ze słodyczami. 
Wzięłam 4 paczki różnych ciastek, ulubione batony Sharon i moje.
Okey, słodyczy wystarczy. 
Wzięłam też 5 paczek dużych czipsów i poszłam do Justina. 
Stał i wpatrywał się w ogromną ilość napoi. 
Zaśmiałam się pod nosem i podeszłam do niego. 
Wyglądał strasznie uroczo. 
-Nad czym ty się tyle zastanawiasz? - zachichotałam.
-Sam nie wiem. Nigdy nie byłem na zakupac
h więc wiesz. - podrapał się po karku.
 Zaśmiałam się i wzięłam potrzebne napoje. 
-No dobra to idź do jakiś alkohol. - westchnęłam. 
-O to mi się podoba. - zaśmiał się i odszedł. 
Sięgnęłam jeszcze po lody. 
 Chłopak zawołał mnie. 
-Co? - mruknęłam. 
-Nie zabrałbym się. - zaśmiał się. 
Brunet włożył do koszyka 10 puszek piwa, 2 wina i 4 wódki. 
Coś czuję, że będzie ostro. 
Poszliśmy do kasy. Po zrobieniu zakupów wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do Kelsey.
 Zaparkowaliśmy pod domem brunetki.
 Przed wyjazdem wysłała mi swój adres. 
Wzięliśmy torby z zakupami i ruszyliśmy do drzwi. 
Otworzyła nam Kelsey w majtkach i cropp topie. 
Położyłam torbę na ziemi i zakryłam oczy mojemu chłopakowi. 
-No ej. - jęknął. 
-Kels ubierz się bo on będzie się ślinić. - westchnęłam. 
-Już już, wejdźcie kuchnia na lewo. - zachichotała.
-Już mogę patrzeć? - mruknął. 
-Możesz. - wzięłam zakupy i poszłam w miejsce wskazane przez Kels. 
Odłożyłam torby na podłogę i usiadłam na blacie. 
Do kuchni wszedł Justin z resztą toreb. 
Podszedł do mnie, pocałował mnie lekko i zaczął wypakowywać zakupy. 
-Dobra ja sobie dam rade wy jedźcie się wyszykować. - uśmiechnęła się. 
-Okey to pa. - wstałam. 
Złapałam chłopaka za rękę i wyszliśmy z domu brunetki. 

*

 Justin odwiózł mnie do domu.
 Ma po mnie przyjechać o dziewiętnastej. 
Wzięłam prysznic. 
Teraz czas na fryzurę. Wzięłam prostownicę i zaczęłam prostować moje lekko kręcone włosy.
 Kiedy skończyłam zrobiłam makijaż. Nałożyłam podkład i puder. Oczy podkreśliłam ciemnym  cieniem, eyelinerem i tuszem.
 Na usta nałożyłam czerwonokrwistą szminkę. 
Wyjęłam z szafy ubrania
Założyłam je. Wzięłam z szafy torbę do której włożyłam szczotkę do włosów, potrzebne kosmetyki, wodę i na wszelki wypadek tabletki. Spokojnie, przeciwbólowe. 
Założyłam złote, okrągłe kolczyki i branzoletkę tego samego koloru.
 Popsikałam się ulubionymi perfumami Justina.
 Zerknęłam na zegarek, który wskazywał godzinę dziewiętnastą. 
Wyszłam przed blok, wcześniej zamykając drzwi. 
Chłopak już na mnie czekał. 
Opierał się o maskę samochodu i palić papierosa.
 Kiedy usłyszał głos szpilek spojrzał w moją stronę. 
 Rzucił resztę papierosa gdzieś dalej. 
Szeroki uśmiech wkradł się na jego twarz. Podeszłam do niego, zaśmiałam się cicho na jego reakcję. Patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczyma. Wygląda słodko. 
-Chusteczkę? Bo chyba ślinka poleciała. - zaśmiałam się. 
-Wyglądasz pięknie. - mruknął przysuwając mnie do siebie. 
Dałam mu buziaka. 
-Chodź bo się spóźnimy. - odeszłam w wsiadłam do samochodu.
 Chłopak pokiwał głową. 
Wsiadł do samochodu od strony kierowcy. 
Odpalił silnik i zaczął jechać do Kelsey. 
W drodze podśpiewywałam sobie piosenki, które leciały w radiu.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce słychać było głośną muzykę. 
Wysiadłam jako pierwsza. Poczekałam na bruneta i weszliśmy do środka. 
Jezu, ile tu jest ludzi! Co ona zaprosiła pół Los Angeles?! 
Odeszłam od chłopaka i poszłam się przywitać z dziewczynami. 
O nie! Na śmierć zapomniałam, że miałam iść z tatą na jakieś spotkanie! 
Szybko pobiegłam do łazienki i wybrałam numer. 
Nie odbiera.
 Dobra, nagram mu się na pocztę. 
-Tato, bardzo Cię przepraszam na prawdę zapomniałam o tym spotkaniu, a chciałam na niego iść. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Kocham Cię. - powiedziałam. 
Schowałam telefon do torby i zeszłam tam, gdzie odbywała się impreza. 
Odnalazłam moje przyjaciółki i przywitałam się z nimi. 
 -To co, szalejemy! - krzyknęła Kels. 
Podała nam po piwie która każda z nas zaczęła pić.

*****

 
Usiadłam na jednej z kanap. 
Kręci mi się w głowie.. Nie, nie wypiłam dużo. Znaczy 2 piwa. 
Wybrałam numer do Justina, ponieważ nie mogę go nigdzie znaleźć. 
Musi mnie odwieść do domu. 
Chyba, że pił to już mnie nie odwiezie. Nie odbiera.
 Ja pierdole! 
Mogłabym poszukać go jeszcze raz, ale nie wiem czy jak ustane to się nie obalę.
Kurwa...
 Zaraz zwymiotuję.. 
Wstałam, łapiąc równowagę i szybko pobiegłam do łazienki. 
 Czuję się fatalnie. 
Czemu nigdzie nie mogę znaleźć Justina? 
Wyszedł czy co? 
Nie to, że mu nie ufam ale chcę wrócić. 
Zamówię taksówkę! Tak to dobry pomysł.
 Przepłukałam usta wodą i wyszłam.


Justin Po'V

 
Wyszedłem do ogrodu. Siedziałem tam z chłopakami. 
Ja nie piłem, bo wiedziałem, że mam odwieść Emilie. 
Tylko gdzie ona jest? 
Postanowiłem iść jej poszukać. 
Przeszedłem całe mieszkanie ale jej nie było. 
Wyszedłem przed dom. 
Zobaczyłem, że wsiada do taksówki. 
Dlaczego? 
Przecież bym ją odwiózł. 
Wsiadłem do samochodu i pojechałem po dom brunetki.
Byłem pierwszy więc na nią poczekałem. 
Wysiadła z samochodu wcześniej dając kierowcy pieniądze. 
Zamknęła drzwi. Zaczęła powoli iść w stronę bloku.
 Złapała się za głowę a chwilę po tym upadła na ziemię. 
Zerwałem się jak poparzony i pobiegłem do niej. 
-Kurwa mać. - syknąłem pod nosem. 
Usiadłem na ziemi, kładąc jej głowę na moich nogach. 
Na ręku miałem krew. 
Rozcięta.. 
Jej puls był wyczuwalny, więc żyje. 
-Emilie skarbie, proszę otwórz oczy. - poklepałem lekko jej policzek.
 Zobaczyłam, że podjechał jej ojciec. Kiedy mnie zobaczył z jego nieprzytomną córką na kolanach, mało co sam nie zemdlał. Podbiegł do mnie i ukucnął przy Emilie.
-Co się stało? - spytał spanikowany. 
-Nie wiem dokładnie, widziałem jak upada i przybiegłem tu. Ma rozciętą głowę i jest nie przytomna, trzeba zawieść ją do szpitala. 
 -Jesteś samochodem? - spytał. 
-Tak. - mruknęłam patrząc na dziewczynę. 
Dlatego wyszła z imprezy? W sumie może źle się czuła.. 
-To ja ją zawiozę swoim a ty jedź już do szpitala i opowiedz lekarzom co się stało. - powiedział szybko. 
Pokiwałem głową na znak, że rozumiem. Mężczyzna wziął Emilie na ręce i zaniósł do swojego samochodu. 
Jechałem 180 km/h ale w tym momencie miałem to w dupie. 
Najważniejsze było to, co będzie teraz z Emilie...


***********************************
Hej wszystkim :D
Rozdział dodaję wcześniej, ponieważ w poniedziałek lub wtorek idę do szpitala i nie miałabym go jak dodać.. Trudno mi określić kiedy będzie następny bo tam nie ma internetu i wiecie.. + nie będę mogła pisać rozdziału bo będe miała jakieś tam badanie i nie będę mogła używać telefonu przez 24h, ale obiecuję Wam, że rozdział będzie długi i będzie się w nim dużo działo :) 
Do następnego kochani, proszę skomentujcie :)
Layout by
Leila