sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 22

Proszę, przeczytajcie notatkę pod rozdziałem :)


Emilie Po'V 

Po zakupach poszłyśmy do parku. 
Usiadłyśmy na ławce i zaczęłyśmy gadać.
 -Ej ja mam bardzo ważne pytanie to Emilie. - pisnęła Sharon. 
-No to wal. - zaśmiałyśmy się.
 -Czy... - ucięła. - Ty i Justin już to robiliście? - spytała cicho. 
Dziewczyny zaczęły gwizdać i piszczeć.
-Emmm.. - ucięłam i się zaśmiałam. 
- Tak. - powiedziałam cicho i schowałam twarz w dłoniach.
 -Uuu. - zaczęły piszczeć. 
-Przestańcie. - krzyknęłam.
 -No ale czego ty się wstydzisz dziewczyno! Jak się kogoś kocha to się to robi, nie przejmuj się. - poklepała mnie po ramieniu Alice. 
-No w sumie. - uśmiechnęłam się do nich. 
-O patrzcie kto idzie! - krzyknęła Sharon. 
Spojrzałam w stronę, którą wskazała Shary, szedł tam Justin z kolegami. Jeśli dobrze pamiętam to Beck i Marco? Chyba tak.
Kiedy chłopak mnie zobaczył odszedł od chłopaków i zaczął iść w moją stronę. 
Wstałam od dziewczyn i poszłam w jego stronę. 
Przytuliłam go mocno.
Spojrzałam w stronę dziewczyn. 
Kelsey rozmawiała z Beckiem a reszta z Marco. 
Odwróciłam się do chłopaka. 
-Tak w ogóle to hej. - mruknęłam.
 -Dzień dobry. - pocałował czubek mojego nosa, na co zachichotałam. 
-Co tutaj robisz? - spytał. 
-Ja? Byłam z dziewczynami na zakupach i przyszłyśmy tutaj odpocząć, a ty? - powiedziałam na jednym wydechu. 
-Mam z chłopakami męski dzień. - zrobił cudzysłów z palców. 
 -Mhmm. - pokiwałam głową. 
- Idziemy do nich? - spytałam.
 -Możemy. - uśmiechnął się. 
Złapał chłopaka za rękę i poszliśmy w stronę naszych znajomych. 
Cieszę się, że mam takich znajomych.. No i oczywiście chłopaka. 
Tak na prawdę, nie wiem co bym bez nich zrobiła. 
Usiadłam na kolanach Justina. 
-Ej mam pomysł! - krzyknęła Kelsey machając rękoma. 
-Zaskocz nas. - zaśmiałam się. 
-Jestem dziś sama w domu, więc możemy zrobić imprezę. - pisnęła. 
-Mi tam pasuje. - powiedziała Sharon. 
-A Wy? - wskazała na mnie i Justina. 
 -Ja jak najbardziej. - uśmiechnęłam się. 
-Chłopaki a wy? 
-To chyba oczywiste! - zaśmiał się Beck. 
-To o której się widzimy? - spytała. 
-Dwudziesta? - spytałam. 
-Okey. Kto zrobi zakupy? - mruknęła. - ja niestety nie mogę bo muszę posprzątać i w ogóle. - posłała nam uśmiech. 
-Ja zrobię z Justinem. - klasnęłam w ręce. 
Chłopak jęknął niezadowolony.

*****

-Dobra to ty idź do jakieś picie a ja kupię resztę bo widzę, że nie lubisz zakupów. - pokręciłam głową, lekko się śmiejąc. 
-Okey. - poszedł do alejki z piciem.
 Podeszłam do półki ze słodyczami. 
Wzięłam 4 paczki różnych ciastek, ulubione batony Sharon i moje.
Okey, słodyczy wystarczy. 
Wzięłam też 5 paczek dużych czipsów i poszłam do Justina. 
Stał i wpatrywał się w ogromną ilość napoi. 
Zaśmiałam się pod nosem i podeszłam do niego. 
Wyglądał strasznie uroczo. 
-Nad czym ty się tyle zastanawiasz? - zachichotałam.
-Sam nie wiem. Nigdy nie byłem na zakupac
h więc wiesz. - podrapał się po karku.
 Zaśmiałam się i wzięłam potrzebne napoje. 
-No dobra to idź do jakiś alkohol. - westchnęłam. 
-O to mi się podoba. - zaśmiał się i odszedł. 
Sięgnęłam jeszcze po lody. 
 Chłopak zawołał mnie. 
-Co? - mruknęłam. 
-Nie zabrałbym się. - zaśmiał się. 
Brunet włożył do koszyka 10 puszek piwa, 2 wina i 4 wódki. 
Coś czuję, że będzie ostro. 
Poszliśmy do kasy. Po zrobieniu zakupów wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do Kelsey.
 Zaparkowaliśmy pod domem brunetki.
 Przed wyjazdem wysłała mi swój adres. 
Wzięliśmy torby z zakupami i ruszyliśmy do drzwi. 
Otworzyła nam Kelsey w majtkach i cropp topie. 
Położyłam torbę na ziemi i zakryłam oczy mojemu chłopakowi. 
-No ej. - jęknął. 
-Kels ubierz się bo on będzie się ślinić. - westchnęłam. 
-Już już, wejdźcie kuchnia na lewo. - zachichotała.
-Już mogę patrzeć? - mruknął. 
-Możesz. - wzięłam zakupy i poszłam w miejsce wskazane przez Kels. 
Odłożyłam torby na podłogę i usiadłam na blacie. 
Do kuchni wszedł Justin z resztą toreb. 
Podszedł do mnie, pocałował mnie lekko i zaczął wypakowywać zakupy. 
-Dobra ja sobie dam rade wy jedźcie się wyszykować. - uśmiechnęła się. 
-Okey to pa. - wstałam. 
Złapałam chłopaka za rękę i wyszliśmy z domu brunetki. 

*

 Justin odwiózł mnie do domu.
 Ma po mnie przyjechać o dziewiętnastej. 
Wzięłam prysznic. 
Teraz czas na fryzurę. Wzięłam prostownicę i zaczęłam prostować moje lekko kręcone włosy.
 Kiedy skończyłam zrobiłam makijaż. Nałożyłam podkład i puder. Oczy podkreśliłam ciemnym  cieniem, eyelinerem i tuszem.
 Na usta nałożyłam czerwonokrwistą szminkę. 
Wyjęłam z szafy ubrania
Założyłam je. Wzięłam z szafy torbę do której włożyłam szczotkę do włosów, potrzebne kosmetyki, wodę i na wszelki wypadek tabletki. Spokojnie, przeciwbólowe. 
Założyłam złote, okrągłe kolczyki i branzoletkę tego samego koloru.
 Popsikałam się ulubionymi perfumami Justina.
 Zerknęłam na zegarek, który wskazywał godzinę dziewiętnastą. 
Wyszłam przed blok, wcześniej zamykając drzwi. 
Chłopak już na mnie czekał. 
Opierał się o maskę samochodu i palić papierosa.
 Kiedy usłyszał głos szpilek spojrzał w moją stronę. 
 Rzucił resztę papierosa gdzieś dalej. 
Szeroki uśmiech wkradł się na jego twarz. Podeszłam do niego, zaśmiałam się cicho na jego reakcję. Patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczyma. Wygląda słodko. 
-Chusteczkę? Bo chyba ślinka poleciała. - zaśmiałam się. 
-Wyglądasz pięknie. - mruknął przysuwając mnie do siebie. 
Dałam mu buziaka. 
-Chodź bo się spóźnimy. - odeszłam w wsiadłam do samochodu.
 Chłopak pokiwał głową. 
Wsiadł do samochodu od strony kierowcy. 
Odpalił silnik i zaczął jechać do Kelsey. 
W drodze podśpiewywałam sobie piosenki, które leciały w radiu.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce słychać było głośną muzykę. 
Wysiadłam jako pierwsza. Poczekałam na bruneta i weszliśmy do środka. 
Jezu, ile tu jest ludzi! Co ona zaprosiła pół Los Angeles?! 
Odeszłam od chłopaka i poszłam się przywitać z dziewczynami. 
O nie! Na śmierć zapomniałam, że miałam iść z tatą na jakieś spotkanie! 
Szybko pobiegłam do łazienki i wybrałam numer. 
Nie odbiera.
 Dobra, nagram mu się na pocztę. 
-Tato, bardzo Cię przepraszam na prawdę zapomniałam o tym spotkaniu, a chciałam na niego iść. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Kocham Cię. - powiedziałam. 
Schowałam telefon do torby i zeszłam tam, gdzie odbywała się impreza. 
Odnalazłam moje przyjaciółki i przywitałam się z nimi. 
 -To co, szalejemy! - krzyknęła Kels. 
Podała nam po piwie która każda z nas zaczęła pić.

*****

 
Usiadłam na jednej z kanap. 
Kręci mi się w głowie.. Nie, nie wypiłam dużo. Znaczy 2 piwa. 
Wybrałam numer do Justina, ponieważ nie mogę go nigdzie znaleźć. 
Musi mnie odwieść do domu. 
Chyba, że pił to już mnie nie odwiezie. Nie odbiera.
 Ja pierdole! 
Mogłabym poszukać go jeszcze raz, ale nie wiem czy jak ustane to się nie obalę.
Kurwa...
 Zaraz zwymiotuję.. 
Wstałam, łapiąc równowagę i szybko pobiegłam do łazienki. 
 Czuję się fatalnie. 
Czemu nigdzie nie mogę znaleźć Justina? 
Wyszedł czy co? 
Nie to, że mu nie ufam ale chcę wrócić. 
Zamówię taksówkę! Tak to dobry pomysł.
 Przepłukałam usta wodą i wyszłam.


Justin Po'V

 
Wyszedłem do ogrodu. Siedziałem tam z chłopakami. 
Ja nie piłem, bo wiedziałem, że mam odwieść Emilie. 
Tylko gdzie ona jest? 
Postanowiłem iść jej poszukać. 
Przeszedłem całe mieszkanie ale jej nie było. 
Wyszedłem przed dom. 
Zobaczyłem, że wsiada do taksówki. 
Dlaczego? 
Przecież bym ją odwiózł. 
Wsiadłem do samochodu i pojechałem po dom brunetki.
Byłem pierwszy więc na nią poczekałem. 
Wysiadła z samochodu wcześniej dając kierowcy pieniądze. 
Zamknęła drzwi. Zaczęła powoli iść w stronę bloku.
 Złapała się za głowę a chwilę po tym upadła na ziemię. 
Zerwałem się jak poparzony i pobiegłem do niej. 
-Kurwa mać. - syknąłem pod nosem. 
Usiadłem na ziemi, kładąc jej głowę na moich nogach. 
Na ręku miałem krew. 
Rozcięta.. 
Jej puls był wyczuwalny, więc żyje. 
-Emilie skarbie, proszę otwórz oczy. - poklepałem lekko jej policzek.
 Zobaczyłam, że podjechał jej ojciec. Kiedy mnie zobaczył z jego nieprzytomną córką na kolanach, mało co sam nie zemdlał. Podbiegł do mnie i ukucnął przy Emilie.
-Co się stało? - spytał spanikowany. 
-Nie wiem dokładnie, widziałem jak upada i przybiegłem tu. Ma rozciętą głowę i jest nie przytomna, trzeba zawieść ją do szpitala. 
 -Jesteś samochodem? - spytał. 
-Tak. - mruknęłam patrząc na dziewczynę. 
Dlatego wyszła z imprezy? W sumie może źle się czuła.. 
-To ja ją zawiozę swoim a ty jedź już do szpitala i opowiedz lekarzom co się stało. - powiedział szybko. 
Pokiwałem głową na znak, że rozumiem. Mężczyzna wziął Emilie na ręce i zaniósł do swojego samochodu. 
Jechałem 180 km/h ale w tym momencie miałem to w dupie. 
Najważniejsze było to, co będzie teraz z Emilie...


***********************************
Hej wszystkim :D
Rozdział dodaję wcześniej, ponieważ w poniedziałek lub wtorek idę do szpitala i nie miałabym go jak dodać.. Trudno mi określić kiedy będzie następny bo tam nie ma internetu i wiecie.. + nie będę mogła pisać rozdziału bo będe miała jakieś tam badanie i nie będę mogła używać telefonu przez 24h, ale obiecuję Wam, że rozdział będzie długi i będzie się w nim dużo działo :) 
Do następnego kochani, proszę skomentujcie :)

4 komentarze:

  1. Proszę o dodanie linku spisu [http://spis-ff-jb.blogspot.com/] inaczej zgłoszenie zostanie zignorowane.

    OdpowiedzUsuń
  2. Link jest pod rozdziałem 21 :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny czekam na next lalala...

    OdpowiedzUsuń

Layout by
Leila