Justin Po'V
Wszystko działo się tak szybko.
Emilie wybiegła cała zapłakana, nie zauważając jadącego autobusu.
Kierowca zaczął hamować, lecz na darmo.
Pojazd uderzył w brunetkę a ona upadła na ziemię.
Pobiegłem do niej.
-Emilie, otwórz oczy, kochanie proszę. - lekko poklepałem jej policzek.
Cisza.
-Emilie, otwórz oczy! - krzyknąłem.
Kierowca wybiegł i ukucnął przy dziewczynie.
-Przepraszam jak nie chciałem ona wybiegła i..
-Spokojnie, wszystko w porządku niech pan jedzie. - przerwałem mu.
Z kawiarni wybiegł ojciec dziewczyny z jakąś kobietą.
Kiedy zobaczył swoją córkę, nieprzytomną jego twarz zrobiła się blada.
-James zadzwoń na pogotowie! - krzyknąłem.
-J-już. - wyjąłem telefon i zadzwonił po ambulans.
-Księżniczko, musisz z tego wyjść. Musisz słyszysz? - szepnąłem a w moich oczach zebrały się łzy.
*
Po piętnastu minutach przyjechała karetka.
Ratownicy położyli dziewczynę na noszach.
-Mogę z Wami jechać? Jestem jej ojcem. - westchnął James.
-A ja matką, prosimy.
Kurwa, co?
Przecież jej matka nie żyje!
No to co zmartwychwstała?
-Dobrze, zapraszam. - powiedział jeden z ratowników.
Szybko wsiadłem do samochodu i jechałem za kartką.
Moje serce biło jakby miało zaraz wyskoczyć.
Moja mała księżniczka..
Teraz leży nieprzytomna w ambulansie.
Dojechaliśmy na prawdę szybko.
Od razu zacząłem za nimi iść.
Pobiegłem do Jamesa.
-Obudziła się? - spytałem z nadzieją.
-Nie. - szepnął.
-Co się stało?
-To sprawy rodzinne, przepraszam Justin. - pokiwał głową.
-Rozumiem.
-Jestem Anastasia. - kobieta wyciągnęła do mnie rękę.
-Justin, jestem chłopakiem Emilie. - mruknąłem.
Udaliśmy się do lekarza.
James wszedł jako pierwszy.
Nie zamierzałem im przeszkadzać, dlatego usiadłem na krześle i schowałem twarz w dłoniach. Wypuściłem głośno powietrze.
Nie wiem co się stało, ale nie zostawię tak tego.
Kurwa, do tego dowiedziałem się, że ''matka'' Emilie jednak żyje.
Nie rozumiem tego.
Poczułem przy sobie czyjąś obecność.
Podniosłem głowę i zobaczyłem Anastasię.
-Nie wiedziałem, że pani no ten.. Żyje. - dziwnie to brzmi.
-To trudne. Wyjechałam do Londynu. James wiedział o tym. Wtedy byliśmy w trudnej sytuacji finansowej. Nie chciałam wracać ale musiałam. Emilie podsłuchiwała nas kiedy o tym rozmawialiśmy w kawiarni. Zdenerwowała się i wybiegła. Resztę znasz. - westchnęła.
Japierdole. Nie wierze w to co słyszę.
-To jest dziwne. - spojrzałem na nią.
-W jakim sensie? - zmarszczyła brwi.
-W każdym. Ja sam nie wiem jakbym to przyjął, że moja matka podobno nie żyje a nagle się okazuje, że tak. Przepraszam ale lepiej by było, gdyby pani nie wracała albo jej o tym nie mówiła. -wstałem i wyszedłem ze szpitala.
Byłem zły na tą kobietę.
To przez nią moja dziewczyna jest nieprzytomna.
Mam nadzieję, że nic poważnego jej się nie stanie.
Wyjąłem paczkę papierosów.
Wsadziłem jednego do ust i podpaliłam końcówkę.
Mocno zaciągnąłem się dymem.
Trochę mi to pomogło.
*
Wróciłem do środka.
Podszedłem do jednej z pielęgniarek.
-Gdzie leży Emilie Jones? - spytałem.
-Jest pan kimś z rodziny? - mruknęła.
-Tak, jestem jej przyrodnim bratem. - skłamałem.
-Oh, piętro trzecie sala sto dwa. - posłała mi lekki uśmiech.
-Dzięki.
Skierowałem się schodami wprost do dziewczyny.
Na całe szczęście nie leży na OIOM'IE.
Odetchnąłem z ulgą i udałem się pod wskazaną salę.
Siedział tam James i Anastasia.
Płakała.
Może nie powinienem jej tego wszystkiego mówić.
Powoli podszedłem do nich.
Usiadłem na przeciwko ojca dziewczyny.
-Co z nią? -powiedziałem cicho.
-Nadal się nie obudziła. Mogło dojść do wstrząsu mózgu. Ale nie ma żadnych urażeń wewnętrznych. A i ma złamaną nogę. - westchnął.
-Wiadomo kiedy się obudzi?
-Nie. - spuścił wzrok na swoje czarne, lakierowane pantofle.
*
Jest godzina dwudziesta trzecia.
Anastasia poszła do domu.
No i dobrze. - pomyślałem.
W tym momencie na prawdę się bałem.
A co jeśli, jest w śpiączce?
Co jeśli obudzi się za jakiś tydzień albo dwa.
Tyle czasu bez jej dotyku, śmiechu i jej całej.
Nie wyobrażam sobie tego.
Mimo tego, że jestem strasznie zmęczony, nie mogę wrócić do domu.
Jeśli jej stan by się pogorszył?
Nie byłoby mnie przy niej.
Schowałem twarz w dłoniach.
Nie wiem ile tak siedziałem, ale zasnąłem.
Emilie Po'V
Po tym jak upadłam na ziemię zapadła całkowita ciemność.
Słyszałam tylko, że ktoś powtarzał kilka razy moje imię ale nie mogę określić kto to był.
Przez chwilę nic nie czułam, nie widziałam ani nie słyszałam.
Próbuję otworzyć oczy, lecz nie mogę.
Nie mogę ruszyć żadną częścią ciała.
Czy ja umarłam?
Boże, dlaczego?
Skoro, w pewien sposób mówię do siebie to raczej nie.
Cały czas panowała ciemność.
Widziałam jedynie maluteńką białą kropkę.
Czy to jest wyjście?
Nie zastanawiając się ruszyłam w stronę światła.
Przecież nie mogę tak zostawić wszystkich.
Po prostu nie mogę...
**************************
Hejka ;*No i jest 27 :)
Kochani mam do Was pytanie.
Napiszcie numerek w komentarzu, proszę to bardzo ważne.
1.Chcecie żeby opowiadanie skończyło się na rozdziale trzydziestym to wtedy zacznę pisać nowe opowiadanie.
2.Opowiadanie skończy się na około 40 rozdziale ale nie nie powstanenie nowe opowiadanie.
Ja nie wiem co zrobić więc wy wybierzcie :)
Do następnego ;3