Przeczytajcie notatkę pod rozdziałem :)
Justin Po'V
Ponownie usiadłem w poczekalni.
Nie jadłem nic od około dwudziestu czterech godzin i jestem na prawdę głodny.
Ale boję się zostawić ją samą, co jeśli jej stan się pogorszy albo się obudzi?
Chciałbym przy niej być ale po prostu nie mogę patrzeć na nią kiedy jest w takim stanie.
Boli mnie to.
Boli mnie to, że nie mogę nic z tym zrobić.
Wstałem i zszedłem na parter, gdzie znajdowała się kawiarnia.
Zamówiłem kawę i dwie kanapki z serem.
Zjadłem na miejscu i wypiłem ciepły napój.
Wyrzuciłem kubek do kosza na śmieci i ruszyłem do brunetki.
Kiedy chciałem wejść do sali zatrzymał mnie lekarz.
-Nie możesz do niej teraz wejść. - westchnął.
-Dlaczego? - zmarszczyłem brwi.
Mam nadzieję, że nic poważnego jej się nie stało bo coś mnie strzeli.
-Obudziła się i jest strasznie osłabiona. Ma robione badania. Poczekaj tu, sprawdzę co z nią i Ci powiem. - otworzył drzwi.
Wszedł do środka.
Obudziła się.
Moja księżniczka w końcu jest przytomna.
Mimo tego, że nie mogę jej zobaczyć strasznie się cieszę.
Mimowolnie się uśmiechnąłem.
Usiadłem na krześle i wypuściłem powietrze z płuc.
Kiedy wyjdzie ze szpitala, zabiorę ją na randkę.
Tylko muszę najpierw wszystko zaplanować.
Moje rozmyślenia przerwał lekarz.
-I co z nią?
-Jak mówiłem jest słaba. Kiedy skończymy robić badanie możesz się z nią zobaczyć. Widzę, że ci zależy. - poklepał mnie lekko po plecach.
-Nawet nie wie pan jak bardzo. - posłałem mu uśmiech, który odwzajemnił.
Z sali wyszły dwie pielęgniarki.
To oznacza, że mogę do niej wejść.
Niepewnie nacisnąłem klamkę.
Otworzyłem powoli drzwi.
-Cześć słonko. - usiadłem na krześle.
-Hej. - mruknęła.
Jej głos..
W końcu mogę go usłyszeć.
Tak bardzo mi tego brakowało.
-Jak się czujesz?
-Boli mnie prawie wszystko. Więc okropnie. - szepnęła.
Zobaczyłem, jak jej oczy się zaszkliły.
Jej łzy to cios prosto w moje serce.
-Kochanie spójrz na mnie. - szepnąłem.
Dziewczyna pokiwała głową.
Wziąłem jej pod brudek i podniosłem tak, żeby na mnie popatrzyła.
-Co się stało? -oparłem kciukami jej łzy.
-Nic. - pociągnęła noskiem.
-Emilie, powiedz mi. - westchnąłem.
-Po prostu.. Ta kobieta to moja m-mama a oni to ukrywali przez tyle lat i nie wiem czy będę umiała im to wybaczyć. Nie chcę się z nimi widzieć, Justin. Zrób to dla mnie i niech oni tu do mnie nie przychodzą. Teraz potrzebuję tylko i wyłącznie Ciebie. Musisz mi pomóc. Proszę. - ponownie zalała się łzami.
-Kotuś ale to są twoi rodzice, nie mogę im zakazać sie z tobą widywać. Jak wyjdziesz ze szpitala, możesz zamieszkać ze mną, ale tylko jak James się zgodzi. Przemyśl to. - Przytuliłem ją delikatnie tak, żeby jej nie skrzywdzić.
-Nie chcę tutaj być. Chce jechać do Ciebie i spędzić ten czas z tobą. - pociągnęła nosem.
-Za kilka dni wyjdziesz. A do tej pory będę tu z tobą siedział. - pocałowałem ją w czółko.
Jest taka urocza..
-Mógłbyś dać mi coś do picia?
-Już się robi, słonko. - wyjąłem z małej szafki szklankę i wodę.
Zapełniłem szklankę do połowy i podałem brunetce.
-Dziękuję. - napiła się.
-Chcesz żeby przyszła do Ciebie Sharon i dziewczyny?
-Nie, na razie nie. Chcę spędzić ten czas z tobą. - posłała mi delikatny uśmiech.
-Kocham Cię, pamiętaj o tym. - pocałowałem ją w policzek.
-Wiem, ja Ciebie też.
Emilie Po'V
Minął okrągły tydzień jak jestem w szpitalu.
Właśnie spakowałam wszystkie twoje rzeczy i czekam na Justina.
Widziałam się tylko z tatą, nie chciałam z nim rozmawiać.
Zgodził się, żebym została trochę u Justina.
Będziemy mieszkać z jego kolegami.
W sumie ciesze się z tego, ponieważ poznam jego znajomych.
Szatyn pojechał do mojego domu po ubrania i wszystkie potrzebne rzeczy.
Już mnie nic nie boli.
No chyba, że noga, która jest złamana i będę chodzić z gipsem przez jeszcze sześć tygodni.
Super....
Drzwi powoli się otworzyły a ja ujrzałam w nich lekarza.
-Dzień Dobry. - powiedziałam.
-Jak tam się czujesz? - zamknął za sobą drzwi.
-Dobrze, z wyjątkiem tej nogi. - westchnęłam.
-Będzie dobrze, zobaczysz. Tylko pięć tygodni. - machnął ręką.
-Tylko? Doktorze ja prawie do końca wakacji będę chodziła na kulach. Nawet na żadną imprezę nie pójdę. - fuknęłam.
-Nie przejmuj się. A teraz idę. Do zobaczenia. - zamknął drzwi.
-Pierdol się, - syknęłam
Na szczęście tego nie słyszał.
Położyłam sie na białej pościeli i zamknęłam oczy.
Zastanawiam się jak to teraz będzie.
Skoro ona wróciła to z nami zamieszka?
Boże, proszę nie.
Nie chcę mieć z tą kobietą nic wspólnego.
Przez tyle lat wciskał mi tą bajeczkę, że została zabita.
Nienawidzę go za to.
Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam płakać.
Wyjęłam z kieszeni moich jeansów chusteczki.
Wysmarkałam nos i otarłam mokre policzki.
Drzwi otworzyły się a w nich stanął Justin.
-Chodź skarbie, już czas wracać do domku. - pomógł mi wstać.
-W końcu. - pociągnęłam nosem.
-Dlaczego płakałaś? - podniósł moją torbę.
-A jak myślisz? - szepnęłam.
-Emilie, nie warto płakać. Wszystko się jeszcze ułoży, zobaczysz. - pocałował mnie w czoło. -A teraz chodź. Wzięłam swoje kule i zaczęłam powoli iść.
Nienawidzę ich. To tak jakbym nie umiała chodzić.
Westchnęłam zirytowana.
-Może cię zanieść? - zatrzymał się.
-Nie, dam radę. Ale dziękuję. - uśmiechnęłam się.
-Jeszcze po wypis, tak? - mruknął.
*
Zaparkowaliśmy pod domem.
Moim 'nowym domem.'
Powoli wysiadłam i zaczekałam na Justina, który wyjmował z bagażnika moją torbę i walizkę.
-Nie wiesz, jak bardzo chciałem to zrobić.
Podszedł do mnie i delikatnie wpił się w moje usta.
Ten pocałunek był zupełnie inny.
Był delikatny i taki romantyczny.
Przegryzłam lekko jego wargę i odsunęłam się.
-Chodź. - zaczęłam iść.
Chłopak mocno westchnął.
-To jeszcze nie koniec, zobaczysz. - zaśmiał sie cicho. -Wejdź a ja jeszcze wezmę z samochodu jedną rzecz. - odstawił walizkę pod drzwi.
Lekko nacisnęłam klamkę i pchnęłam drzwi.
-Witaj w domu! - Krzyknęli.
**************************
Heej xx
Ważna sprawa: Wena powoli mnie opuszcza... Więc rozdziały będą pojawiać się troszkę rzadziej i do tego mam jeszcze drugie opowiadanie, więc wiecie..
Mam nadzieję, że sie na mnie nie gniewacie i do następnego :*
Rozdział cudowny ;3 Oni są tacy słodcy <3
OdpowiedzUsuńDziękuję x
Usuń