Emilie Po'V
-Emilie, zaczekaj. - jęknął Justin.
-Wiedziałeś, że oni tu będą? - warknęłam.
-Tak, ale proszę porozmawiaj z nimi. - dogonił mnie.
-Nie mam zamiaru, mam ich w dupie. Dobrze wiedziałeś, że nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. - westchnęłam.
-Zrób to dla mnie, proszę.
-Dobra. - syknęłam przez zaciśnięte zęby.
Pocałował mnie w policzek i ruszyliśmy w stronę restauracji.
Z miną obrażonego dziecka weszłam do środka.
Justin odsunął mi krzesło, na którym usiadłam.
-O czy chcecie rozmawiać? Nie mam całego pieprzonego dnia.
-Mogłabyś być chociaż trochę milsza? - spytała Anastasia.
-Dla ciebie? Na pewno nie. Nawet nie myśl sobie, że powiem do Ciebie mamo. Przez tyle lat mnie okłamywaliście a teraz co? Kochani rodzice? Na zdjęciach pokazywałem mi inną kobietę, nawet śniła mi się a teraz mówisz, że to jest moja matka? Powiem Wam jedno, nie to nie jest moja matka. Nigdy Ci nie wybaczę, że mnie zostawiłaś, rozumiesz?! Nigdy! - ostatnie zdanie wykrzyczałam.
Byłam tak wściekła, jak nigdy.
-Uspokój się. - szepnął Justin.
-Nie, nie uspokoję się. Wychodzę stąd. - wstałam.
-Emilie, pozwól nam to wytłumaczyć. - szepnęła Anastasia ze łzami w oczach.
-Co chcesz tłumaczyć?! W dupie mam twoje wyjaśnienia. - krzyknęłam.
Po prostu wyszłam.
Mam dość.
Wyjęłam telefon i zamówiłam sobie taksówkę.
Po chwili podjechała, wsiadłam szybko i podałam kierowcy adres.
Spojrzałam w okno a z moich oczu wypłynęły łzy.
Nienawidzę jej całym moim sercem!
Do tego Justin..
Wiedział, że nie chcę z nimi rozmawiać a mnie do nich przywiózł.
Nie zamierzam się do niego odzywać.
Zawiódł mnie, myślałam, że chociaż on jest po mojej stronie.
Zapłaciłam kierowcy i pośpiesznie wyszłam z samochodu.
Podeszłam do drzwi i zapukałam.
-Co się..
-Mogę u Ciebie zostać? - weszłam do środka.
Sharon wpatrywała się w moją załzawioną twarz.
-Jasne, tylko c-co się stało? -zamknęła drzwi.
-Justin chciał mnie zabrać na obiad, później okazało się, że zaplanował spotkanie z moimi rodzicami, zdenerwowałam się i wykrzyczałam Anastasii w twarz wszystko co mi leżało na sercu a potem wyszłam. - otarłam łzy.
-Współczuję, chodź zrobię nam coś do picia. - ruszyliśmy w stronę kuchni.
Sharon mieszka z starszym bratem, tyle, że on studiuje.
Rzadko jest w domu, dlatego zdecydowałam się przyjść do niej.
Wiem, że Justin od razu zacznie mnie szukać.
Usiadłam na krzesełku przy stole, wzdychając głośno.
-Co chcesz? - otworzyła jedną z szafek.
-Nie masz jakiegoś whisky?
-Co my tu mamy... - zaczęła szukać. -Mam! - pisnęła.
-Chodźmy się najebać. - zaśmiałam się cicho.
-Co jeśli Justin tu przyjdzie? - spojrzałam na mnie.
-Nie mów mu, że tu jestem. - pokiwałam głową.
-Dobrze wiesz, że nie umiem kłamać. - usiadła na kanapie.
-No proszę. - jęknęłam.
-Dobrze, postaram się. - westchnęła.
Po godzinie byłam najebana w trzy dupy, dosłownie..
Wypiłam o wiele więcej od Sharon.
Ona przynajmniej trzyma się na nogach.
Ledwo co kontaktowałam, dlatego położyłam się i zamknęłam.
Nie wiem kiedy, zasnęłam.
Justin Po'V
Zostałem w restauracji i przeprosiłem ich za zachowanie Emilie.
Rozumiem, że nie chciała z nimi rozmawiać no ale przesadziła.
Wyszedłem, ale niestety nigdzie nie widziałem brunetki.
Pojechałem do domu, ponieważ stwierdziłem, że mogła tam być.
Pewnie zamknęła się w pokoju, obrażona na cały świat.
Kobiety...
Zaparkowałem na pojeździe i wbiegłem do domu.
Chłopaki nadal siedzieli przed telewizorem.
-Była tu Emilie?
-Nie, przecież wyszła z Tobą. - Beck zmarszczył brwi.
-Pokłóciliśmy się. - westchnąłem siadając na fotelu.
-Brawo. - mruknął Zack.
-Mamy jakieś whisky czy coś? - jęknąłem.
-Chyba tak, ale nie powinieneś jej teraz szukać? - spytał Beck.
-Jak się uspokoi to wróci. - wstałem.
Wyjąłem z szafki whisky.
-Też chcecie? - krzyknąłem.
-No raczej. - odpowiedział Zack.
Wziąłem jeszcze trzy szklanki i ruszyłem do salonu.
Ustawiłem szklanki obok siebie i wlałem do każdej alkoholu w kolorze bursztynowym.
Wypiłem wszystko na raz.
Poczułem pieczenie w gardle.
Mimo to, piłem dalej.
Chciałem się najebać i chociaż na chwilę zapomnieć o wszystkich problemach.
*
Z trudem wszedłem na górę.
Ledwo co się trzymałem na nogach, na prawdę.
Zdjąłem z siebie ubrania zostając w samych bokserkach i rzuciłem się na łóżko.
Po kilku chwilach odpłynąłem.
W środku nocy obudziłem się.
Zacząłem szukać ręką Emilie.
Nigdzie nie mogłem jej znaleźć.
A no tak, księżniczka się obraziła i nie wróciła na noc.
Wstałem z łóżka, kierując się do łazienki.
Załatwiłem swoją potrzebę i wróciłem do sypialni.
Zerknąłem na zegarek, który wskazywał godzinę trzecią osiem.
Już wytrzeźwiałem..
Wiedząc, że nie usnę założyłem czarne dresy z opuszczonym krokiem i zszedłem na dół.
Chłopaki spali na kanapie.
Cały dzień tam siedzieli i jeszcze tam śpią...
Pokiwałem głową z rozbawieniem i wszedłem do kuchni.
Z lodówki wyjąłem butelkę wody.
Wypiłem połowę zawartości.
Chyba pójdę poćwiczyć..
Zszedłem do piwnicy, gdzie mieściła się siłownia.
Wziąłem się za podnoszenie ciężarów.
Później zrobiłem kilka pompek i poćwiczyłem boks.
Nie powiem, straciłem kondycję..
Wykończony udałem się do swojego pokoju.
Z szuflady wyjąłem parę czystych, białych bokserek i wszedłem do łazienki.
Skierowałem się do łazienki.
Wziąłem szybki prysznic i umyłem zęby.
Wyjąłem z szafy czarne spodnie z niższym krokiem, biały T-Shirt i białe buty.
Zerknąłem na zegarek, który wskazywał godzinę szóstą.
Czy o tej godzinie, sklepy są otwarte?
Nie, chyba nie..
Zszedł schodami na dół i wyszedłem z domu.
Najpierw pojadę po kawę, później do kwiaciarni a potem znaleźć Emilie.
Na pewno nie wróciła do domu, więc może być u którejś z dziewczyn.
*
Zaparkowałem na parkingu, przy jednej z największych kwiaciarni w Los Angeles. Otowrzyłem szklane drzwi i wszedłem do środka.
-Dzień Dobry, mogę w czymś pomóc? - spytała kobieta około czterdziestki.
-W sumie to tak, potrzebuję kwiatów dla dziewczyny. - podrapałem się po karku.
-Na przeprosiny? - zapytała.
-Tak, co mi pani radzi?
-Białe lub czerwone róże. - uśmiechnęła się.
-Czerwone już dawałem, poproszę białe.
-Ile? - podeszła do kwiatów.
-Niech będzie piętnaście, nie będę przesadzał.- zaśmiałem się lekko.
-Oczywiście.
*
Pierwsze co zrobiłem to pojechałem do Sharon.
Przecież są najlepszymi przyjaciółkami...
Zapukałem do drzwi.
-Ja otworze. - usłyszałem.
Chwile po tym w drzwiach stanęła śpiąca Emilie.
Uśmiechnąłem się do niej, lecz tego nie odwzajemniła.
-Co ty tu robisz? - westchnęła.
-Przyjechałem Cię przeprosić. - mruknąłem i wyjąłem zza pleców bukiet kwiatów.
-Jakie śliczne. - szepnęła.
-Wybaczysz? - zrobiłem minę 'szczeniaczka'
-Jasne. - przytuliła mnie.
-Wiesz, że Cię kocham? - szepnąłem do jej ucha.
-Wiem, ja Ciebie też.
********************
Hejka!
Jak Wam się podoba rozdział?
Mi bardzo :D
Powiem Wam, że zbliżamy się do końca :(
Do następnego <3
Co?! Jak to zbliżamy się do końca?! Co masz na myśli?! Przy którym rozdziale skończysz?! Nieeeeee, ja nie chcę!
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału: jest zajebisty, sama bym nawet wykrzyczała jej w twarz to co myślę xDD
Czekam na kolejny no, z niecierpliwością. :(
Życzę Weny!♥
Dziękuję <3
UsuńSkończę na rozdziale 40 bo mam już wszystko zaplanowane :) poza tym piszę jeszcze jedno ff i nie wyrabiam się z dodawaniem rozdziałów dlatego muszę jak najszybciej skończyć to.. W zakładkach jest link do drugiego ff więc jeśli chcesz możesz zobaczyć :) ojj wena się przyda, powoli ją tracę :(
gdyby tylko istniały kapsułki z weną, przysłałabym ci ich masę, naprawdę. Ale ten okrutny los nie stworzył takich ;-;
UsuńTak, czytam również Twoje drugie ff, oba są znakomite. Ogółem mam nadzieję, że nie skończysz tak szybko pisania opowiadań, bo są super i ten talent musisz jakoś wykorzystać.
Haha xD przydałyby mi się :'))
UsuńPoza tym, dziękuję Ci za miłe słowa <3
Nie zamierzam kończyć na tych ff, mam jeszcze masę pomysłów! ;D ale na razie nie zakładam nowego bloga, teraz muszę się skupić na szkole :( :/ ale w grudniu zaczynam nowe, nawet już wiem jaka będzie fabuła ;D