Podniosłam wzrok i zobaczyłam moich przyjaciół.
Na środku salonu stał stół, na którym było pełno jedzenia.
Sharon, Alice i Kelsey trzymały brystol na którym pisało 'Kochamy Cię' Zack trzymał w ręku szampana a Beck balony.
W moich oczach zebrały się łzy.
Były to łzy szczęścia.
Gdyby nie ten gips, pobiegłabym do nich i wszystkich przytuliła.
Powoli podeszłam do Sharon i mocno się do niej przytuliłam.
-No ej a my? - jęknął Beck.
-Po kolei. - uśmiechnęłam się do niego.
Kiedy już wszystkich poprzytulałam, wszedł Justin.
-Jeszcze ja. - zamknął mnie w swoich ramionach.
-Może ktoś mi dać krzesełko? Boli mnie noga. - skrzywiłam się lekko.
-Oczywiście, proszę. - Alice podstawiła mi czarne, plastikowe krzesełko.
-Dziękuję. - usiadłam i odłożyłam kule.
-No to zaczynamy jeść. - Beck klasnął w dłonie.
Usiedliśmy wokół stołu.
Wzięłam do ręki babeczkę.
*
Aktualnie wszyscy jesteśmy na tarasie.
Dowiedziałam się, że Alice spotyka się z Zackiem.
W sumie to pasują do siebie.
Siedzę na kolanach Justina.
Dlaczego?
Nie starczyło krzeseł.
Chciałam lekko się podnieść przez co mój tyłek dotknął jego przyrodzenia.
-Skarbie nie rób tak, chyba, że chcesz, żebym cię wziął tu i teraz. - mruknął.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
Ma moje policzki wkradł się rumieniec.
Schowałam twarz w dłoniach.
-Nie wstydź się, dziewczyno. - pisnęła Alice.
-Przestańcie, no! - jęknęłam.
-Chętnie popatrzymy. - zaśmiał się Beck.
-Ugh, nie znoszę Was. - wstałam.
-Nie idź. - powiedzieli równoczeście.
-Idę bo się ze mnie śmiejecie. - weszłam do domu.
Poczułam jak para dwóch rąk obejmuje mnie w pasie.
-Oj nie gniewaj się skarbie. - szepnął do mojego ucha.
-To nie mów takich rzeczy Justin. Dziewczyny tego nie lubią. - westchnęłam.
-Przepraszam. - pocałował mnie w głowę.
-Kocham Cię. - szepnęłam.
-Ja ciebie też słoneczko. A teraz chodź. - zabrał je ode mnie.
-No i jak mam iść? - jęknęłam.
-Zaniosę cię. - nim się zorientowałam, Justin trzymał mnie na rękach tak jak pannę młodą.
-Już się odfochałaś? - spytał Beck.
-Na Ciebie nadal mam focha. - usiadłam na krześle, zanim zrobił to Justin.
-Jak możesz? - przyłożył ręce do serca.
-Jak widać mogę. - zachichotałam.
-Nie wytrzymam z nią pod jednym dachem. - pokiwał głową.
-Ja z tobą też nie.
*
Kiedy dziewczyny poszły do domu, Justin pomógł mi wziąć prysznic.
Aktualnie siedzę przed telewizorem i oglądam bajki.
Tak dobrze słyszeliście.
Jest godzina dwudziesta druga.
Chłopaki wyszli a Justin się kąpie.
Jak na razie podoba mi się pobyt tutaj.
Przy nim pewnie nie będę się nudzić..
Z westchnięciem przełączyłam na kanał muzyczny.
Leciała akurat piosenka, którą bardzo lubię. To znaczy Demi Lovato Cool for the summer.
Zaczęłam śpiewać sobie tekst piosenki pod nosem.
Wtedy sobie przypomniałam moją ostatnią kłótnię z tatą.
*Emilie's Memory*
Usłyszałam czyjeś kroki zmierzające w moim kierunku.
Jednak nie zwróciłam na to uwagi.
-Emilie. - rozpoznałam głos ojca.
-Hm? - jęknęłam.
-Co ty sobie wyobrażasz? - westchnął.
-Co znowu zrobiłam? - westchnęłam, siadając.
-Wczoraj wróciłaś do domu pijana. - skrzyżował ręce na piersi.
-Raz na jakiś czas można.
-Ale niedawno wyszłaś ze szpitala. - warknął.
-Dobra, tato daj spokój. - fuknęłam.
-Dobra jak chcesz, ale masz szlaban. - westchnął.
-Co? - zaśmiałam się bez humoru. - Mam prawie osiemnaście lat. - syknęłam.
-Ale zachowujesz się na czternaście. - rzucił i wyszedł.
-A na ile? - krzyknęłam wstając.
-Na tydzień. Zero wychodzenia z domu, ani zapraszania znajomych do nas.
-To nie fair! - krzyknęłam.
-Trudno. - założył buty i wyszedł z domu.
*The end Emilie's memory*
Pokiwałam głową, aby pozbyć sie tych mysli.
Nawet nie wiem ile nad tym myślałam.
Wyłączyłam telewizor.
Wzięłam kule i skierowałam się do kuchni.
Wyjęłam z lodówki puszkę piwa.
Nie ważne czyje to jest, ważne, że jest.
Otworzyłam je i upiłam trzy spore łyki.
Usłyszałam kroki po schodach, co oznacza, że Justin tu idzie.
Żeby tylko się nie denerwował, że piję.
-Co robisz? - zapytał.
-Piję.
O Mój Boże....
On jest w samych bokserkach.
Mimo tego, że widziałam go już nawet bez nich, przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
-Co pijesz? - otworzył lodówkę.
-Piwo.
-Nie możesz pić bo wyszłaś ze szpitala. - wyrwał mi puszkę.
-Nie zachowuj się jak mój ojciec, oddaj mi to. Jedno piwo mi nie zaszkodzi. - tym razem ja mu ją wyrwałam.
-Dobra, jak wolisz. - wyszedł z pomieszczenia z butelką wody.
Warknęłam głośno.
Teraz jest na mnie obrażony.
Super.
Wstałam z krzesła i poszłam do salonu.
Skoro jesteśmy pokłóceni będę spać na kanapie.
Chyba nie mam innego wyjścia...
Odłożyłam kule na bok i położyłam się.
Przykryłam ciało kocem i po chwili zasnęłam.
***************************
Heeej wszystkim <3Jak Wam się podoba rozdział? :D
Ja osobiście jestem z niego bardzo zadowolona ^^
Piszcie swoją opinię w komentarzach x
Do następnego ;3
Proszę bardzo <33 A rozdział genialny, nie mogę doczekać się kolejnego! ;3
OdpowiedzUsuńNie ma za co xx
UsuńDziękuję <3!
Przeczytałam całego, doszłam do 30 rozdziału i... chcę więcej!
OdpowiedzUsuńTak, tak, czekam na kolejny rozdzialik z niecierpliwością. :D
ŻYCZĘ WENY!♥
Ojejku, bardzo mi miło :*
UsuńDziekuje x