czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 10


 
Miłego czytania ♥

Do moich nozdrzy dotarł zapach naleśników.
Usiadłam.
Moja głowa bolała.
-Justin. - powiedziałam.
Chłopak po chwili się zjawił.
-O hej. - uśmiechnął się szeroko.
-Która jest godzina? - podrapałam się w tył głowy.
-Przed trzecią. Boli Cię głowa?- usiadł obok mnie.
-Trochę. - westchnęłam.
-Przepraszam. - pogładził moją rękę.

*****

Po zjedzonym obiedzie, poszliśmy z Justinem obejrzeć film.
Wtuliłam się w niego.
Chłopak pocałował czubek mojej głowy.
Kiedy film się skończył, mój telefon zaczął dzwonić.

Tata.
-Tak?
-Cześć Emilie. Zaraz po ciebie przyjadę, zbieraj się.
-Okey, już idę.- westchnęłam.
Odłożyłam słuchawkę.
 Poszłam po wszystkie Moje rzeczy.
Pożegnałam się z Justinem i wyszłam przed jego dom.
Czekałam chwilę na tatę.

*****

Jesteśmy na klatce.
 Boje się, jak to wszystko wygląda. 
Otworzyłam drzwi.
 Westchnęłam.
-I co teraz? - odwróciłam się w stronę taty.
-Zrobimy remont w kuchni i tu.
-A okey. - wzruszyłam ramionami. - Idę do siebie. - wskazałam na drzwi.


*

 Leżę na łóżku.
Patrzę się w sufit.
Moje życie, na prawdę jest bardzo ciekawe....
Przekręciłam się na bok.
Moja głowa dała o sobie znać.

Syknęłam z bólu.
Muszę wziąć  tabletki przeciwbólowe.
Powoli wstałam i poszłam do mojej po pożarowej kuchni.
Wyjęłam z szafki tabletki.
Wzięłam dwie i schowałam pudełko.

 Połknęłam je i napiłam się wody.
Wróciłam do pokoju.
Wyjęłam z szafy piżamę i czystą bieliznę.
Skierowałam się z łazienki.
Zaczęłam wlewać wodę do wanny.
W między czasie, zmyłam makijaż

 Zdjęłam ubrania i weszłam do wody.
Po chwili byłam odprężona. 


*****


Po umyciu się załatwiłam swoją potrzebę. 
Ubrałam się w piżamę. 
Wysuszyłam włosy i wróciłam do pokoju.
Wzięłam z półki książkę. Usiadłam na łóżku, po turecku.
Zaczęłam czytać.
 
*****
 
 Moje powieki z czasem stawały się ciężkie.
Odłożyłam książkę na szafkę nocną.
Wzięłam telefon.
Sprawdziłam Facebooka, instagrama i twittera.
Odłożyłam mojego IPhone'a.
Zgasiłam światło.
Wtuliłam się w pościel i poszłam spać.
 
*
 
 Obudziłam się.
Albo nie- obudziły mnie krzyki.
Wyszłam z łóżka.
Wyszłam na korytarz, żeby posłuchać o co chodzi.
-Nie! To jest wina tej suki! - krzyknęła Emma.
-To jest moja córka! I to nie jest jej wina! - warknął.
-Przed wyjściem, wszystko sprawdziłam. Ona była sama w domu i ona spowodowała pożar! - syknęła.
-Wyjdź stąd! - krzyknął tata.
Szybko pobiegłam do pokoju.
Emma myśli, że to ja spowodowałam ten pożar.
Ale...
Nie to na pewno nie ja......
Jak ona Może mnie o to obwiniać..
Położyłam się na łóżku.
Zacisnęłam powieki, powstrzymując chcące wydostać się na zewnątrz łzy.
Przetarłam twarz i weszłam z pokoju.
Poszłam do łazienki.
Umyłam zęby i pomalowałam się.
Skierowałam się do pokoju.
Wyprostowałam włosy.
Wzięłam telefon z szafki nocnej.

Ja: Idziemy na zakupy! Za 10 minut u Ciebie jestem. xx

Wzięłam torebkę, schowałam tam wszystkie potrzebne rzeczy.
Założyłam okulary przeciwsłoneczne.
Wyszłam z pokoju.
Rozejrzałam się po domu.
Taty nie ma..
Zamknęłam drzwi i wyszłam.

*****

Jestem pod domem brunetki.
Zapukałam do drzwi.
 Stanęła w nich Sharon.
-Hej! - weszłam.
-Jest dziesiąta! Ja dopiero wstałam! - jęknęła.
-Oj nie narzekaj, tylko rusz swój szanowny tyłek. - usiadłam na kanapie.
-Jestem w piżamie. - wskazała na swój strój.
-No to się ruszaj, ja pooglądam sobie telewizję.
-Uparte dziecko. - powiedziała pod nosem.
-Jestem starsza o trzy miesiące. - krzyknęłam.
Włączyłam telewizor.
Zaczęłam oglądać jakieś reality show.
Po około 45  minutach zobaczyłam Sharon.
 -Już. - uśmiechnęła się.
-Okey, to idziemy. - wyłączyłam telewizor.
 
*****
  Jesteśmy przed galerią.
-Gdzie najpierw idziemy? - spytała Sharon.
-Do Starbucksa. Nic jeszcze nie jadłam.
-Nie ty jedyna. - złapała się za brzuch, po czym obie wybuchłyśmy śmiechem.

*

-No, najadłam się. - westchnęłam.
-A ja bym jeszcze coś zjadła. - wzięła do ręki menu.
-Proszę Cię.. Ja nie mam już siły. - zachichotałam.
-Cicho bądź. - wstała.
Podeszła do lady.

*****

Wyszłyśmy. Pierwszy sklep jaki odwiedziłyśmy, to H&M
Po dwóch godzinach szukania, wreszcie znalazłam coś dla siebie. 
-Wow, w tej sukience wyglądasz bosko. - klasnęła w dłonie. 
-Kupić? - obróciłam się.
 -Tak, mówię ci, Justinowi się spodoba. - poruszyła zabawnie brwiami. 
-Okey. -zachichotałam. 
-Ja czekam przed sklepem, na jakiejś ławce, nogi mi odpadają. - westchnęła. 
Ubrałam się i poszłam do kasy.
Kiedy płaciłam, przybiegła do mnie Sharon. 
-Szybko! Musisz coś zobaczyć!- pisnęła i pociągnęła mnie za sobą.
 Zaprowadziła mnie na drugi koniec galerii. 
-Tylko cicho teraz. I jakby coś, możesz na mnie liczyć. - uśmiechnęła się lekko.
 Po cichu poszłam na dziewczyną. 
-Patrz tam. - wskazała palcem na chłopaka. 
To był Justin.
 Z jakąś dziewczyną.
 Miał ją na kolanach. 
Czuje się jak szmata... 
-Chodźmy stąd. - powiedziałam cicho.
 -Wszystko okey? - szepnęła. 
-T-tak. - w moich oczach zebrały się łzy.
 -Emi, nie płacz. - przytuliła mnie.
-Idę do niego. - warknęłam.
-Na pewno?
-Tak. Poczekaj tu na mnie.
Wytarłam łzy.
Poszłam tam szybkim i zdecydowanym krokiem.
On mnie zdradza?
Nie wiem, czy byłby do tego zdolny...
-Justin! - pisnęłam. - Jak mogłeś zrobić mi  to zrobić?! - krzyknęłam.
-Emilie, to nie tak jak myślisz. - wstał.
-Nie zbliżaj się do mnie. - odsunęłam się.
-Daj mi to wytłumaczyć. - westchnął.
-Nie. Nie chcę z tobą rozmawiać, nie chcę cię widzieć ani przebywać z tobą w tym samym pomieszczeniu! - warknęłam.
Odwróciłam się na pięcie i poszłam do Sharon, która przyglądała się temu wszystkiemu.
-Emilie! - krzyknął.
Nie zamierzałam się zatrzymać, po prostu wyszłam stamtąd.
 
 
****************************
Wiem, trochę mało w nim Justina.
W tym tygodniu praktycznie nie miałam wolnego czasu :/
Komentujcie! 
Nie wiem kiedy pojawi się następny, ponieważ teraz jest majówka i każdy ma plany także..
Wchodźcie i sprawdzajcie :* 
 
 

niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 9




 Ja, tata, Emma i Justin jesteśmy w salonie.
Nikt nie wie co tu się dokładnie stało

-Chyba nie damy
 Rady dziś tutaj spać. Za bardzo śmierdzi. - westchnęłam.
-Możecie przenocować u nas. - powiedział Justin.
-Miło z twojej strony, ale nie chcemy robić Wam problemu. - wtrącił tata.
-Ale to żaden problem. Zaraz zadzwonie do rodziców czy się zgadają.
Chłopak wyszedł.

 *****

 -Emi, gotowa? - zapytał tata. -Tak. - wymusiłam lekki uśmiech. -To idziemy. Wyszliśmy.
Ja i Justin pojechaliśmy jego samochodem. Moje powieki były ciężkie.


 Justin Po'V

Chciałem im pomóc. W szczególności Emilie. Co jakiś czas spoglądałem na nią. Usypiała. Zaparkowałem pod domem. Brunetka spała. Zaśmiałem się pod nosem.
Wysiadłem.
Otworzyłem drzwi od strony pasażera.
Ukucnąłem.
Potrząsnąłem lekko dziewczyną.
Leniwie otworzyłam oczy.
 -Co, gdzie ja jestem? - powiedziała szybko.
 -U mnie, chodź. - pomogłem jej wysiąść.
 Wyjąłem z bagażnika jej torbę.
 
 
Emilie Po'V
 
 -Witajcie. - przywitała nas Pattie.
-Cześć Pattie. - przytuliłam ją.
-Zaprowadzę Was do pokojów.- Justin wziął moje rzeczy.
-Ty się prześpisz w moim pokoju a ja w salonie. - otworzył drzwi.
-Nie. - stanęłam.
-Co? Dlaczego? - postawił torbę.
-Będziemy spać razem. - podeszłam do niego
-To mi się podoba. - obiął mnie w pasie.
Oplotłam ręce na jego szyi.
Przysunęłam się do niego.
Delikatnie go pocałowałam.
Schowałam głowę w zgięciu jego szyi.
-Kocham Cię. - szepnęłam.
-Ja Ciebie też. - przytulił mnie.
-Zaraz wrócę. Ty idź wziąść prysznic. - wskazał na drzwi.
-Okey. - odsunęłam się.
Podeszłam do torby.
Wyjęłam z niej bieliznę i piżamę.
Zebrałam włosy w koka, żeby ich nie zmoczyć.
Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic.
 
 
*****
 
Wyszłam z łazienki.
Schowałam ubrania do torby.
Wyjęłam telefon.
Napisałam wiadomość do Sharon.

Ja: Nie uwierzysz!

Po jakiejś minucie dostałam odpowiedź.

Od Sharon: Miałaś pożar! John mi powiedział.

Ja: A to papla! A i jeszcze coś ;3

Sharon: Dawaj :33

Ja: Jestem u Justina!!!

Sharon: Coś jest na rzeczy?!

Ja: Troszkę...

Sharon: to super! Musze iść bo robię z mamą kolację. Pa ;*

Ja: Pa ;3

Odłożyłam telefon na szafkę obok łóżka.
Nie lubiłam okłamywać Sharon.
Ale na razie to miało zostać między nami.

*****
 
 Leżałam na łóżku.
Usypiałam.
Drzwi się otworzyły.
Ujrzałam w nich Justina, z tacką jedzenia.
Podniosłam się do pozycji siedzącej.
Ziewnęłam.
-Co ty robisz? - przeczesałam włosy dłonią.
-Przyniosłem Ci kolację. - usiadł obok mnie.
-Nie jestem głodna. - westchnęłam.
 -Musisz coś zjeść. - wziął moją dłoń i pocałował ją.
-Dobra, ale tylko dla tego, że nie chce się z tobą sprzeczać.- zachichotałam.
W misce były truskawki i maliny.
Jogurt, płatki i czekolada.
-Jaka uczta mmm. - poruszyłam brwiami.
-Jedz. - dał mi truskawkę w czekoladzie.
Otworzyłam buzię.
 
 Po zjedzonej kolacji, położyłam się. Chłopak przykrył mnie kołdrą.
Po chwili usnęłam.
 
 
Justin Po'V
 
 Jak Emilie już zasnęła, poszedłem pod prysznic.
Po odświeżeniu się, założyłem bokserki.
Położyłem się do brunetki.

*****

chciałem się przekręcić, ale coś mi nie pozwoliło.
Otworzyłem powoli oczy.
Emilie miała głowę na moim torsie i obejmowała mnie ręką. Zaśmiałem się pod nosem, przełożyłem ją delikatnie na poduszkę.
Wstałem i skierowałem się do łazienki, wziąć prysznic.


Emilie Po'V

Jak się obudziłam, Justina nie było obok mnie.
Przetarłam twarz dłonią. Opadłam na poduszkę. Wzięłam telefon do ręki. Sprawdziłam godzinę.
7:53
Jestem niewyspana.
Drzwi lekko się uchyliły.
Zobaczyłam w Nich bruneta.
-Hej. - usiadłam.
-Dzień dobry. - zamknął drzwi.
-Gdzie byłeś? - ziewnęłam.
-W łazience. Wyspałaś się? - usiadł.
-Trochę.
-Bo strasznie się kręciłaś i kopałaś.- zaśmiał się.
-Ciebie kopałam? - spytałam zdziwiona.
-Kilka razy. - przytulił mnie.
-Przepraszam. - wtuliłam się w jego tors.
-Za co?
-Za to, że cię kopnęłam. - zachichotałam.
-Chcesz się wykąpać? - puścił mnie.
-Nie, teraz nie. Głodna jestem.- złapałam się za brzuch.
-Już zamówiłem jedzenie. - poklepał moje kolano.
-Co ? - spytałam głupio.
-Pamiętasz jak Ci mówiłem, że zabiorę Cię do tej budki z Hot Dogami?
Pokiwałam głową.
-To właśnie zamówiłem hot dogi. - oblizał usta.
-Przez Ciebie będę gruba! - pisnęłam.
-Już jesteś. - zaśmiał się.
-No dzięki. - powiedziałam.

*****

Siedzimy przy stole i jemy.
Ogólnie nie jem takich rzeczy.
Ciekawe co z mieszkaniem...
Całe szczęście, mój pokój jest cały.
Po zjedzonym posiłku, poszłam się ubrać.
Wzięłam z torby kosmetyczkę. Zrobiłam makijaż i zebrałam włosy w warkocza.
Umyłam jeszcze zęby i stwierdziłam, że jestem gotowa.
Spakowałam wszystkie rzeczy do torby.
Zeszłam na dół.
Chłopaka nigdzie nie było.
Zmarszczyłam brwi.
-Justin! - krzyknęłam.
Cisza.
Weszłam do salonu, kuchni, jadalni.
Nic.
Usiadłam na kanapie w salonie.
Poczekam aż się raczy zjawić.
Włączyłam telewizor.
Kanał muzyczny.
Kocham słuchać muzyki.
Pod głosiłam.
Zaczęłam słowa śpiewać.
Wstałam.
Pod głosiłam jeszcze więcej.
Zaczęłam tańczyć.
Mam nadzieje, że nie ma go w domu, bo jak mnie zobaczy spalę się ze wstydu.

*****

Tańczę sobie już chyba z dziesięć minut.
Nie mam siły.
Męczące to jest...
O nie.

Stłukłam wazon.
Jestem głupia.
Justin mnie zamorduje.
Przyciszyłam.
Zaczęłam zbierać stłuczony wazon.
Usłyszałam czyjeś kroki.
Podniosłam wzrok.
Justin.
-Co ty zrobiłaś? - zaśmiał się.
-J-ja nic.. - zaczęłam się jąkać.
Tak powiem mu: tańczyłam sobie i nagle zwaliłam wazon.
-No on sam się nie stłukł. - pomógł mi zbierać szkło.
Głupio się czuje.
-Pewnie weźmiesz mnie za jakiegoś głupka, ale tańczyłam i się potknęłam no i zwaliłam wazon a on się stłukł. - zachichotałam.
-Gratuluję. - zaśmiał się.- Tylko szkoda, że tego nie widziałem. - zrobił smutną minę.
-To chyba dobrze, uwierz mi. - zaśmiałam się.
Chłopak poszedł wyrzucić resztę szkła.
Leci piosenka którą bardzo lubię.
Pod głosiłam.
Teraz nie będę tańczyć, bo znów coś zepsuję.
Śpiewam sobie pod nosem.
Do pokoju wchodzi Justin.
-A tak w ogóle, gdzie ty byłeś? - przeniosłam ciężar ciała na prawą nogę.
-W sklepie, chyba musimy zrobić sobie obiad. - przytulił mnie od tyłu
-Ale wiesz, że ja zaraz idę. - odwróciłam się.
-Nie idziesz. - przytulił mnie mocno.
-Muszę posprzątać po pożarze. - westchnęłam.
-Pomogę Ci potem. - schował głowę w zgięcie mojej szyi.
Jęknęłam.
-Dobra. - westchnęłam.
-Awww. - mruknął.
Chłopak delikatnie zaczął całować moją szyje.
Mruknęłam.
-Podoba Ci się? - spojrzał mi w oczy.
Pokiwałam głową.
-To bardzo dobrze. - pocałował moje usta.
Odwzajemniałam go.
Brunet uśmiechnął się przez pocałunek.
Zarzuciłam dłonie na jego szyje.
Przyciągnął mnie do siebie.
Jego ręce znalazły się na moich udach.
Poniósł mnie.
Przerwaliśmy się od siebie.
Justin zaniósł mnie do kuchni.
Posadził na blacie.
-Poczekaj tu, idę po zakupy. - wyszedł.
Zeskoczyłam.
Justin wrócił z dwoma reklamówkami zakupów.
-Robimy obiad. - klasnął w dłonie.
-Nie. - pokiwałam palcem. - Ty robisz obiad a ja babeczki. - uśmiechnęłam się jak małe dziecko.
-No chyba nie. - zaśmiał się.
-Tak. - tupnęłam nogą.
-Najpierw robimy obiad a potem babeczki. - wziął moją brodę w dwa palce, tak żebym na niego patrzyła.
Dał mi buziaka i podszedł do toreb.
-Co na obiad? - poszłam za nim.
-Naleśniki. - zachichotał.
-kochasz je. - szepnęłam.
-Kocham je i Ciebie też. - pocałował mnie w nos.
-Ja Ciebie też. - przytuliłam go.
Chłopak zaczął robić obiad.
Usiadłam na blacie.
Machałam nogami i oglądałam jego kuchnie.
-Idę do łazienki. - zeszłam.
Poszłam.
Załatwiłam swoją potrzebę.
Umyłam ręce i wyszłam.
Chłopak nie zauważył, że weszłam.
Podeszłam do niego po cichu.
Wskoczyłam mu na plecy.
Chłopak cofnął się kilka kroków, przez co spadłam.
Uderzyłam głową w stół.
-Ał. - syknęłam.
-Jezu Emilie, nic Ci się nie stało? - ukucnął obok mnie.
-Boli. Strasznie boli. - łza spłynęła mi po policzku.
-Jedziemy do lekarza, szybko. - podniósł mnie.
-Nie. - pokiwałam głową.
-Tak, może Ci się coś stać skarbie, proszę Cię. - pogładził mnie po policzku.
 -Nie chcę. - pokiwałam głową
-Musimy. - westchnął.
-Proszę. Będę dużo odpoczywać. - jęknęłam.
-Ale jak tylko coś będzie nie tal, jedziemy do szpitala.
-Okey. - pokiwałam głową.
Justin zaniósł mnie n a kanapę w salonie.
 Położyłam się.
Głowa mnie bolała niemiłosiernie.
-Justin. - złapałam go za rękę.
-Słucham? - pogładził moją dłoń.
-Pierwsze nasze spotkanie. Pamiętasz? - uśmiechnęłam się.
 
 
 
* Emilie' s memory.*
 Wychodząc, ktoś otworzył drzwi z drugiej strony, przez co oberwałam w głowę.
Upadłam.
Jedyne co pamiętam to ciemność i, że ktoś mówił "Ej przepraszam, nic Ci się nie stało?"
Ostatnie co pamiętam, to to, że dostałam drzwiami. Głowa niemiłosiernie mnie boli. 
-Nic Ci nie jest? Usłyszałam nagle. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą przystojnego szatyna. -Nie chyba nie, ale strasznie boli mnie głowa. - odpowiedziałam próbując wstać. 
-Chodź, może Ci pomogę. - Powiedział łapiąc mnie za rękę. Z trudem wstałam, ale jakoś dałam radę.
-Ał.. Delikatniej plis. -powiedziałam pocierając rękę.
 -Sorry. - to jedyne co mi odpowiedział. Po chwili dodał. -Chcesz iść do pielęgniarki? Zaprowadzić Cię?
-Nie. Dam sobie rade. - oparłam się o ścianę.
-Na pewno jest okey? -zapytał. W jego pytaniu czuć było troskę.
-Jezus Maria. -To było jedyne co powiedziałam. -Boli jak nie wiem. -szepnęłam łapiąc się za głowę.
-Idziemy do pielęgniarki, ale sam nie dam rady. -Powiedział wyjmując z kieszeni telefon.
 -halo? -Powiedział.- słuchaj Beck, przyjdź jak najszybciej do łazienki. Pilne.- rozłączył się.
Nie czekaliśmy nawet minute a on się zjawił.
-Wow.. Szybki jest. -pomyślałam.
Ból nadal nie ustępował. Do tego dostałam zawrotów głowy.
-Pomóż mi ją zabrać do pielęgniarki. Niechcący uderzyłem ją drzwiami, i boli ją głowa.
-No ale co mam dokładnie zrobić? - Zapytał chłopak
-Weź jej rzeczy. -wskazał na moją torbę.
-Jasne.-powiedział

-Dasz rade sama iść? -spytał
-Raczej tak. I proszę nie traktuj mnie jak małe dziecko, które nie może sobie poradzić. -Westchnęłam
-Nie chce Cie denerwować.- podniósł ręce i geście obronnym. -Idziesz?
Ta. - wstałam, ale na darmo. Strasznie zakręciło mi się w głowie i prawie upadłam, na szczęście brunet z porę mnie złapał.
- Jak widać, chyba sama nie dasz rady.- Zaśmiał się.
-Tak bardzo śmieszne. - Warknęłam. - Wcale nie musisz mi pomagać.
- Dobra to idziemy. - powiedział.
Jezu jak on jest denerwujący...
-Idź, przynajmniej nikt nie będzie podnosił mi ciśnienia. - powiedziałam głośno.
-Pa. - powiedział śmiejąc się.
*The end Emilie's Memory.* 
 
 
 
  -Pamiętam. - zaśmiał się.
-Pewnie jeszcze nie raz oberwę w głowę. - zachichotałam.
Chłopak też się zaśmiał.
-Idę dokończyć obiad, a Ty leż.
Zniknął.
Przekręciłam się na bok.
Nie wiem kiedy, ale usnęłam.

**********************************
Jest 9 ♥ ♥ ♥
Osobiście, jestem z niego zadowolona :)
Komentujcie...
Następny w czwartek ;) 





 

piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 8


 
Miłego czytania ♥




Obudziłam się spocona i zapłakana.
To był sen..
Położyłam się.
Wyjęłam telefon z pod poduszki.
2:57
Mam jedną wiadomość.

Od: Justin
Dobranoc księżniczko.

Lekko się uśmiechnęłam, ale nadal byłam zdołowana.

*****

Jest 4:48 a ja nie usnęłam od tamtego czasu.
Coś mi w tym przeszkadza..
Albo inaczej - myślę o mamie.
Wyszłam z pokoju.
Skierowałam się do kuchni się napić.
Wlałam do szklanki sok pomarańczowy.
Wypiłam pół szklanki i z resztą wróciłam do mojego 'królestwa'
Położyłam się.
Chwile leżałam, po chwili usnęłam.

*****

Wstałam o 11:27
Chyba pierwszy raz raz tak późno.
Nawet nie zamierzałam wychodzić z łóżka. Przekręciłam się na drugi bok.
Leżałam wpatrując się w ścianę.
Nie umiem zapomnieć o śmierci Mamy. Po prostu nie dam rady.
Muszę się czymś zająć. Jak będę nic nie robić to, to będzie do mnie wracało.
Ciągle i ciągle...
Wstałam.
Wzięłam z szafki bieliznę.
Poszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Ciepła woda uderzyła w moje ciało. Wzięłam żel o zapachu czekoladowym i wtarłam go w ciało. Umyłam włosy. Spłukałam z siebie pianę i wyszłam.
Jestem sama w domu.
Jezu.. Nudzi mi się.
Chodzę sobie po domu w samej bieliźnie.
Super...
Wyjęłam z lodówki mleko i wlałam je do miski. Wsypałam płatki.
Zaczęłam jeść.


Justin Po'V

Napisałem Emilie już trzy wiadomości.
Nic...
A jak coś się jej stało?
Postanowiłem to sprawdzić.
Podjechałem pod dom brunetki.
Wszedłem do bloku. Zapukałem do drzwi. Nikt nie otwiera...
Zapukałem jeszcze razem .
Nic...
-Emilie!- krzyknąłem.
Usłyszałem przekręcanie się klucza.


Emilie Po'V

Byłam w swoim pokoju.
Ciągle leżałam i nie miałam zamiaru wstawać.
Ktoś pukał do drzwi i nie przestawał.
Przeklnęłam pod nosem i poszłam otworzyć drzwi.
Spojrzałam przez wizjer. Całe szczęście był to Justin.
Otworzyłam drzwi.
-Jezu co się z Tobą działo? - spytał w wchodząc.
-Ciebie też miło widzieć. - powiedziałam cicho.
-Martwiłem się. - westchnął.
-Przepraszam. - szepnęłam.
Stałam tam w samej bieliźnie i czułam się głupio.
-Spójrz na mnie. - szepnął.
Pokręciłam  głową.
-Emilie, spójrz na mnie. - powiedział głośniej.
Spojrzałam na niego. Miałam spuchnięte oczy od płaczu.
-Co się stało? - spytał z troską w głosie.
-Nic. - westchnęłam.
-Powiedz mi. - przytulił mnie.
-Śniła mi się mama. - szepnęłam.
W moich oczach zebrały się łzy.
-Nie płacz. - trzymał mnie w swoich ramionach.
Staliśmy tam do puki 'się nie uspokoiłam'.
-Już dobrze? - odsunął się, trzymał ręce ma moich ramionach.
-Tak, chyba tak. - wymusiłam lekki uśmiech.
-Wszystko będzie dobrze. - pogładził moją rękę. - A teraz mi powiesz czemu jesteś w bieliźnie? - zaśmiał się lekko.
-Miałam zamiar cały dzień przeleżeć w łóżku, nie spodziewałam się gości. - zachichotałam.
-Ale wyglądasz pięknie. - przyciągnął mnie do siebie.
Zaśmiałam się.
Pocałowałam go lekko.
-chodź do pokoju. - pociągnęłam go za sobą.
Położyłam się pod kołdrą.
Nie wstaje.
-Będziesz tak leżeć przez cały dzień? - usiadł obok mnie.
-Tak. - uśmiechnęłam się jak małe dziecko, na co się zaśmiał.
-A chciałem Cię zabrać w takie jedno miejsce.. - westchnął.
-Nie jestem dziś w humorze Justin.
-No widzę. Ja Ci go poprawie wstawaj. - ustał.
- Justin proszę daj spokój. - pociągnął mnie za rękę.
- Mam Cię wyciągnąć z tego łóżka. - skrzyżował ręce na piersi.
-Nie dasz rady. - pokazałam mu język.
Jezu... Zachowuję się jak dziecko...
-Założymy się? - podniósł jedną brew.
-No dawaj. - zaśmiałam się.
Chłopak podszedł do mnie bliżej złapał moje biodra i przerzucił mnie przez ramię.
-Justin! - krzyknęłam wkurzona. - puść mnie! - zaczęłam go bić pięściami po plecach.
-Nie ma takiej opcji. Nie chciałaś sama wstać Ci pomogę.
-Dobraa, to się ubiorę tylko mnie puść! - wyrywałam się.
-Obiecujesz? - zaśmiał się.
-Tak! - krzyknęłam.
Postawił mnie na podłodze.
-Nienawidzę Cię. - podeszłam do szafy.
-Kłamiesz.
-Mhm.
 Wyjęłam ubrania.
Wzięłam je i skierowałam się do łazienki, żeby się ubrać.
-Gdzie idziesz? -położył się na łóżku.
-Ubrać się? - spytałam.
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. Ubierz się tu. - ziewnął.
-Nie. - wyszłam.
Kiedy się ubrałam, uczesałam w kucyka i zrobiłam makijaż.
Wróciłam do chłopaka.
Leżał na łóżku z telefonem w ręku.
-Już. - westchnęłam.
-To idziemy. - wstał.
-Skoro muszę.
-Nie marudź. - załapał moją rękę.
Wyszliśmy z bloku.
Weszłam do samochodu.
Zapięłam pas.
Justin odpalił samochód.
Wyjechaliśmy.
Włączyłam radio.
-Powiesz mi gdzie jedziemy? - przeciągnęłam się.
-Niespodzianka.
-Jezu Chryste, wiesz jak ja nie lubię niespodzianek. - westchnęłam.
-Emilie, nie zachowuj się jak dziecko, skarbie. - zaśmiał się.
-Będę. - skrzyżowałam ręce na piersi.
-Bo Cię tu wysadzę. - zachichotał
-Nie wysadziłbyś. - spojrzałam na niego.
-Uwierz mi, że jak będziesz to Cię wysadzę. - poklepał mnie po kolanie.
-Daleko jeszcze? - westchnęłam.
-Trochę.- szepnął.
Reszta drogi minęła w ciszy.Jechaliśmy pół godziny. Jesteśmy na jakiejś polanie. Justin wyjął z bagażnika koc i dwie butelki wody. 
-Chodź. - otworzył mi drzwi. 
Doszliśmy na sam środek.
 Chłopak rozłożył koc. 
Usiedliśmy.
-Co będziemy tu robić? - rozejrzałam się.
-Na razie siedzieć. - przysunął się do mnie.
Westchnęłam.
Nie, że nie chce z nim siedzieć.. Po prostu nie jestem w nastroju.
To on mnie wyciągnął z domu więc niech znosi moje humory.
W końcu jesteśmy razem.
Przyzwyczajaj się Bieber.
-O nie. - wstał.
-Co? - też wstałam.
-Zaczyna padać. Dawaj zbieramy się. - zwinął koc.
-Dobra chwila. - zebrałam picia.
-Szybko, szybko, szybko. - popychał mnie.
-Justin! - warknęłam. -Co ty z cukru Jesteś?! - krzyknęłam śmiejąc się.
-Nie, ale martwię się o moją fryzurę.
-Ta, fryzura najważniejsza. - warknęłam.
-Przestań się zachowywać jak suka. - syknął.
-Co ty właśnie Powiedziałeś? - zatrzymałam się.
-Nic. - wsiadł do samochodu.
-Super! -powiedziałam głośno.
-wsiadaj. - powiedział.
-Nie, skoro twoja fryzura jest ważniejsza ode mnie to sobie jedź z nią! - krzyknęłam.
Odwróciłam się i poszłam w drugą stronę.
Szłam po piaszczystej drodze.
Nie padało.
No może tylko trochę.
Skoro mu bardziej zależy na fryzurze niż na mnie.
W dupie to mam.
Mój telefon zaczął dzwonić.
Justin.
-Co chcesz? - spytałam.
-Wróć do samochodu. - westchnął.
-Po co?
-Emilie... - uciął.
-huh?
-Proszę Cię wróć. - szepnął.
Szłam do niego. Zabolało mnie to, że powiedział 'przestań się zachowywać jak suka'. On nie wie jak to jest nie mieć mamy i jak się bez niej wychowywać. 
-Chodź. - powiedział cicho.
załapałam go za rękę. Justin zatrzymał sie przy samochodzie.
-Przepraszam. - pogładził mnie po policzku.
-Jest okey, daj spokój. - Lekko się uśmiechnęłam.
-Nie, nie potrzebnie na ciebie naskoczyłem. Przepraszam. - Przytulił mnie.
 
*****
 
 Podjechaliśmy pod mój blok.
-Przepraszam. - powiedział znowu.
-Justin... Jest okey. Przeprosiłeś mnie już chyba z dziesięć razy. Ja też nie powinnam się tak zachować. - dałam mu buziaka. - Do zobaczenia.
-Pa, kocham Cię. - zrobił serduszko z dłoni.
-Ja Ciebie też. - cmoknęłam.
Weszłam do bloku.
Wszędzie było pełno dymu.
Otworzyłam drzwi.
Zobaczyłam ogień.
-Tato!? Emma?! - krzyknęłam. - Jest tam ktoś?!
-Emi. - usłyszałam.
-Tato?! - weszłam.
-Jestem w salonie.
Wbiegłam do salonu, unikając ognia.
Tata leżał na środku.
-Co się tu stało?! - wrzasnęłam.
-Pomóż mi się stąd wydostać.
-Tak, już.
Podniosłam go.
Skierowaliśmy się do wyjścia.
Posadziłam tatę na schodach.
Wyjęłam telefon.
-Halo?! Justin u mnie w domu jest pożar! - pisnęłam. - Proszę, przyjedź tu. - krzyknęłam, od razu się rozłączyłam.
-Uratuj Emme, skarbie. - powiedział cicho.
-Gdzie ona jest?! - spytałam spanikowana.
Mimo, że nie lubiłyśmy się,nie mogłam jej tam zostawić.
-W kuchni chyba.
Weszłam do środka.
W kuchni był sam ogień. Nie miałam jak tam wejść.
-Emma, jesteś tam? - powiedziałam głośno.
-Jestem, pomóż mi błagam. - łkała.
-Otwórz okno i wyskocz! Innej drogi nie ma!
-Dobrze.
Wyszłam.
Zamknęłam drzwi.
-Straż?! Proszę przyjechać na Dream street 20th jest pożar!
Dostałam odpowiedź, że będą jak najszybciej.
Wyszłam po Emmę.
Siedziała pod ścianą.
-Nic Ci nie jest? - pisnęłam.
-Nie.
-Co tu się w ogóle stało?! - pomogłam jej wstać.
-Nie wiemy. Gdzie jest James? - płakała.
-Jest na klatce, idź po niego. Zaraz będzie pomoc. - westchnęłam.
Justin podjechał.
-Co jest?! - spytał głośno.
-Pali się. - wskazałam na blok.
-Dzwoniłaś po straż?
-Dzwoniłam, zaraz powinni być. - westchnęłam.
-A twoi rodzice?
-Są na klatce.
-Dobra. O jadą. - wskazał na straż.
-Idę do nich.
-Idę z Tobą.
Ruszyliśmy w stronę straży.
-Proszę szybko. - biegłam.

*****

Ugasili. Cala kuchnia i korytarz splone. 
Super.. 
-Dziękujemy bardzo. - powiedziała Emma.
Weszłam do salonu.
Usiadłam na kanapie.
Schowałam twarz w dłonie i głośno wypuściłam powietrze.
-Ja pierdole. - syknęłam.
 
 
*********************************************
Jest i 8 ♥
Starałam się napisać dłuższy :)
Mam mały problem.
Na poniedziałek mam nauczyć się recytować.
Dlatego też nie wiem kiedy dodam nn :/
Wchodźcie i sprawdzajcie.
Dodam go kiedy będę miała czas.
KOMENTUJCIE BŁAGAM.
Do następnego :* :* :*
 



środa, 22 kwietnia 2015

Informacja 1

Pewnie zauważyliście, że zmienił się nieco wygląd bloga. Próbowałam ustawic szablon, ale mi to nie nie wyszło.. nie umiem haha xd
No więc teraz będzie tak jak jest :)
No i rozdział w piątek :*

wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział 7

  • Komentujcie, proszę..
  • Miłego czytania

 -Co ty tu robisz?! - warknęłam.
-Przyszedłem odwiedzić moją dziewczynę. Nie mogę? - podniósł jedną brew.
 -O godzinie pierwszej nad ranem? - ustałam na przeciwko niego.
-Oj tam narzekasz. - westchnął.
-I co zamierzasz teraz robić? Bo ja idę spać. - weszłam pod kołdrę
-Będę spać z tobą. - zdjął buty.
-Ty się dobrze czujesz? - pisnęłam cicho.
 -Bardzo. - zaśmiał się wchodząc do łóżka.
-Jak tata Cie rano zobaczy to mnie zabije. - położyłam się tyłem do niego.
-Oj skarbie.. - uciął. - najwyżej będziesz martwa. -zaśmiał się.
-Serio? - westchnęłam. - Jak masz zamiar tu spać, to mnie nie denerwuj. - syknęłam.
-Dobra idź spać, bo tylko marudzisz. - pocałował mnie w policzek.
-Dobranoc. - zgasiłam lampkę.
-Odwróć się do mnie. - dźgnął mnie.
-Ugh.. A dasz mi wtedy spokój. - spytałam.
-Postaram się.
Odwróciłam się w stronę chłopaka. Może i jestem dla niego trochę wredna, ale chyba każdy by się zdenerwował jakby ktoś go budził o pierwszej w nocy.
-śpij już. - powiedziałam cicho.
-Ty też. Dobranoc. -pocałował mnie w czubek głowy.
Wtuliłam się w tors Justina i po chwili usnęłam.

*****

Obudziłam się.
Obok mnie spał Justin.
Wyglądał tak słodko...
Wyjęłam telefon z pod poduszki.
9:47.
Wstałam z łóżka jak najciszej umiałam. Podeszłam do szafy i wyjęłam ubrania
 Podeszłam do łóżka.
Usiadłam na brzegu.
Potrząsnęłam lekko chłopakiem.
-Justin, pobudka. - zachichotałam.
Nic...
-Justin.. - powiedziałam trochę głośniej.
Otworzył powoli oczy. Zamrugał kilka razy, na co się zaśmiałam.
-O Hej misiu. - uśmiechnął się lekko.
-Dzień dobry. - uśmiechnęłam się lekko.
-Która godzina? - przetarł twarz.
-Dziesiąta. Czas się zbierać. - wstałam.
-Nie idź. - złapał mój nadgarstek.
-Idę się umalować. - zachichotałam.
-Poleż ze mną. - jęknął.
-No dobra. - westchnęłam.
-No widzisz jak fajnie. - obiął mnie ramieniem.
-Emilie, śpisz?! - krzyknął tata.
-On tu zaraz przyjdzie! Schowaj się w szafie szybko! - spanikowałam.
-No już już poczekaj. A buty ? - weź ze sobą.
-Uf. Dobra. - otworzyłam drzwi.
-Nie tato, już wstałam! - krzyknęłam.
-O trzynastej idziemy, bo o piętnastej muszę być w firmie. - podszedł do mnie.
-Okey, to ja idę się zbierać. - weszłam do pokoju i zamknęłam go na klucz.
 -Możesz już wyjść. - rozplotłam warkocza.
-Myślałem, ze już się uduszę. - zamknął szafę.
-O nie. - powiedziałam ironicznie.
-Masz ładne ubrania. - przytulił mnie od tyłu.
-No wiem. - zaśmiałam się.
-Nie chce mi się iść. - westchnął.
-To zostań. - odwróciłam się w jego stronę.
 -Nie mogę. - podrapał się w tył głowy.
-No okey. - westchnęłam.
-Dobra to idę. - pocałował mnie w policzek.
-To pa. - pomachałam mu.
Puścił mi oczko i wyszedł.
Przez okno...
Dobrze ze mieszkam na parterze..
Uczesałam moje kręcone włosy.
Poszłam do łazienki, żeby zrobić makijaż.
Kiedy uznałam, że jestem gotowa zeszłam na dół.
Tata siedział przy stole i pił kawę.
-Gotowa? - spytał.
-Tak. - uśmiechnęłam się.
-To idziemy. - wstał.
Wsiedliśmy do samochodu.
Całą drogę rozmawialiśmy o moich planach na wakacje.
Jak dojechaliśmy na mnie miejsce, wysiadłam.
 Poszliśmy do naszego stolika.
Zamówiliśmy pieczone ziemniaki ze stekiem i surówką.
 Czekając na nasz posiłek, rozmawiałam z tatą o Justinie. Chciałam żeby wyszedł ze mną i tatą na kolacje albo coś w tym stylu.

*****

Po zjedzonym posiłku wróciliśmy do domu. Była godzina 14:32
Poszłam do pokoju. Wzięłam laptopa i przeglądałam facebooka.
Napisał do mnie John.

John: Hej mała!
Ja: Cześć :*
John: Co porabiasz?
Ja: Dopiero wróciłam, i odpoczywam.
John: Fascynujące! Wyjdziesz? ;3
Ja: Teraz?
John: No! Przyjdę po Ciebie
Ja: Okey, już się zbieram.
John: Już idę.
Ja: Papa ;33

Wylogowałam się i odłożyłam laptopa.
Poszłam do kuchni.
Napiłam się wody.
-Tato idę na dwór z Johnem!- krzyknęłam i wyszłam z domu.
Czekałam na klatce.
Mieszkamy w tym samym bloku tyle, że on na drugim piętrze.
-Hej. - podeszłam do niego i dałam buziaka w policzek.
-Hej. Gdzie idziemy? - spytał.
-Nie wiem. -westchnęłam.
-Dobra to chodź do parku. - wyszliśmy z bloku.
-Okey. - ruszyłam za nim.
Całą drogę gadaliśmy o zawodach.
Naprawdę nie mogę się doczekać. Czekamy na nie już dwa miesiące.
Doszliśmy do parku. Usiedliśmy pod ogromnym drzewem.
-Ej co to za chłopak co był u Ciebie w nocy? - klasnął w dłonie.
-Skąd wiesz? - pisnęłam.
-Widziałem, a teraz mów kto to.
-Justin. To mój kolega. - uśmiechnęłam się lekko.
-Kłamiesz!- wskazał na mnie palcem.
-Ja?! To ty już mi nie ufasz? - podniosłam brew.
-Ufam, ale nawet ja nie przychodzę do Ciebie na noc. - pokręcił głową.
-Jezus Maria John. - westchnęłam i wywróciłam oczami.
-No co? Taka prawda słońce. - zaśmiał się.
-Przytulisz Emi? - spytałam rozkładając ramiona.
-Jasne. - obiąl mnie.
-Aww jak miło. - zaśmiałam się cicho.
-Bardzo.

Justin Po'V

Nie chciałem wychodzić od Emilie.
Jednak nie miałem zamiaru wracać dp domu. Pojechałem do chłopaków.
Często u nich bywam. Mam nawet swój własny pokój.
Całe szczęście. Bo jakbym chciał zaprosić jakąś dziewczynę to nie chciałbym żeby rodzice wiedzieli co robimy.
Zadzwoniłem do drzwi.
-Siema stary! - krzyknął Beck. - Wchodź.
-Cześć. - wszedłem.
Na kanapie leżał Marco.
Jak zwykle..
-Coś nowego? - wstał Marco.
-Ta. - wziąłem łyk wody.
-No więc, chwal się. - klasnął w dłonie Beck.
-Mam dziewczynę.
-Serio? Nie gadaj. - zaśmiał się Beck.
-No tak! - powiedziałem lekko się przy tym śmiejąc.
-Imię, nazwisko, wiek,  opowiadaj o niej. - przyszedł Marco.


Emilie Po'V

Siedzimy już tu jakieś dwie godziny.
Jest mi zimno.
-Zimno Ci? - zapytał.
-Trochę. - szepnęłam.
-To wracamy. Masz bluzę. - zdjął ją i założył ma mnie.
-Dzięki.
-Seksownie w niej wyglądasz. - stuknął mnie ramieniem.
-John! - pisnęłam.
-Dobra. - podniósł ręce w geście obronnym.

*****

 Jesteśmy juz pod blokiem.
-To do zobaczenia.- przytulił mnie.
-Pa. - pocałowałam go w policzek.
Patrzyłam jak chłopak odchodzi.
Weszłam do mieszkania.
Zdjęłam buty.
Poszłam do łazienki.
Załatwiłam swoją potrzebę i umyłam ręce.
Weszłam do pokoju.
Jestem z
Totalnie wykończona.
 co teraz chce to kąpiel i sen.
Wzięłam z szuflady bieliznę i piżamę.
Poszłam do łazienki, ponownie.
Odkręciłam wodę, która zaczęła wypełniać wannę. W między czasie zmyłam makijaż.
Zdjęłam z siebie ubrania.
Nie oddałam Johnowi bluzy...
Jutro mu oddam.
Zakręciłam wodę.
Weszłam do wanny.
Moje mięśnie momentalnie się rozluźniły.
Odprężyłam się.

*****

Wróciłam do pokoju.
Mimo tego, że jest 20:00 jestem tak zmęczona, i idę spać.


Justin Po'V

Opowiedziałem im wszystko co wiem o Emilie. Będę musiał ich ze sobą zapoznać.
Nie chciałem wracać do rodziców.
Zrobiłem sobie kolacje i poszedłem do pokoju.
Nawet nie wiem kiedy, zasnąłem.


Emilie Po'V

Jestem na cmentarzu.
Stoję przed grobem mojej mamy.
Nikogo nie ma w pobliżu.
Tylko ja.
-Mamo, bardzo za tobą tęsknię chciałabym żebyś ze mną była. Bardzo mi Ciebie brakuje.. Proszę..- rozpłakałam się.
-Skarbie. - usłyszałam kobiecy głos.
Spojrzałam w górę.
Ujrzałam moją mamę.
Podniosłam się na nogi.
-Mama? - spytałam płacząc głośniej.
-Wszystko będzie dobrze słonko.
Po chwili, już jej nie widziałam.
Rozejrzałam się dookoła.
Nigdzie jej nie ma.
Poczułam jak ktoś mnie dźgnął.
To ona..
-Skarbie ja zawsze będę z Tobą. Kocham Cię.


*******************
Jest 7!
Nie wiedziała m jak go zakończyć..
Alee udało sie :D
Prosze komentujcie, bo nie wiem ile osób nawet je czyta.
Myślę, że jest dłuższy. Bynajmniej się starałam żeby był.
Do następnego :*:*:*

niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 6

Pocałować go?
Nie wiem...
Odpuścić?
Nie...
W takim razie co?!
Już wiem...
Pobawimy się w berka!
Wiem, mam super pomysły..
Zbliżyłam się jeszcze odrobine. Po chwili odepchnęłam go i zaczęłam biec.
- O nie! - krzyknął i ruszył za mną.
Biegłam tyle ile miałam sił w nogach.
Byłam już mega znaczona ale nie poddałam się.
Odwróciłam się i zobaczyłam, że chłopak nadal mnie goni.
Był jakieś 5 metrów ode mnie.
Zwolniłam.
Biegłam na jedenastocentymetrowych obcasach.
Zatrzymałam się. Naprawdę nie mam już siły.
Chłopak złapał mnie w pasie.
-Ha! Mam Cie. - powiedział zdyszany.
 -I co teraz zrobisz? - zaśmiałam się.
-Ty zdecyduj. - wzruszył ramionami.
-Odwieziesz mnie do domu? -Spytałam uśmiechając się.
-Nie. Oprócz tego.
-Pojedziemy do Mnie?
-To mi się podoba. - wziął mnie na ręce, tak jak pan młody niesie swoją małżonkę.
Postawił mnie przy samochodzie.
Wsiadłam.

 *****

Zatrzymaliśmy się przed moim blokiem.
Nie było samochodów wiec nie ma ich w domu.
Cale szczęście...
Otworzyłam drzwi. Rzuciłam torbę na komodę. Poszliśmy do mojego pokoju. Zdjęłam buty i podeszłam do chłopaka.
-To co robimy? - szepnęłam.
- Z tobą, wszystko. - pocałował mnie w nos.
- a dokładniej? - zachichotałam.
 -Nie wiem. - zaśmiał się.
-Możemy dokończyć scenę z wczoraj. - szepnęłam.
-Mi tam pasuje. - przysunął się do mnie, łapiąc moje biodra.
Chwile po tym delikatnie musnęłam jego usta. Oplotłam ręce wokół jego szyi. Pogłębiłam pocałunek. Kiedy brakowało nam tchu, odsunęliśmy się od siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy, nic nie mówiąc.
-Jednak to dla mnie coś znaczy. - szepnęłam.
 -Mówisz poważnie? - zapytał.
Pokiwałam twierdząco głową
 -Nawet nie wiesz jak się ciesze. - powiedział.
Chłopak zaczął mną kręcić.
-Justin! - pisnęłam przez śmiech.
-Co? - postawił mnie na ziemi.
-To znaczy, ze jesteśmy no wiesz... Razem?
-Jeśli chcesz. - wzruszył ramionami.
-Chcę. Tylko... Może na razie niech to zostanie miedzy nami.
-Jasne, dla Ciebie wszystko. - pocałował mnie w nos.
 -Znamy się dopiero drugi dzień, a jesteśmy razem. No nieźle. - zaśmiałam się.
-Oj tam. - obiął mnie w pasie.
Wtuliłam się w zgięce jego szyi, na co cicho się zaśmiał.
-Co jest takiego śmiesznego? - włożyłam kosmyk włosów za ucho.
-Nie nic. - szepnął. -chyba będę się zbierać. - westchnął.
-Skoro musisz. - lekko posmutniałam.
-Ale widzimy się nie długo, prawda? - przytulił mnie mocno.
-Tak, oczywiście. - pocałowałam go w kącik ust.
-Tylko tyle? - mruknął.
-Musisz się do tego przyzwyczaić. - zachichotałam.
-nie nie nie.. - zaśmiał się. - Tak nie może być.
-A to niby dlaczego? -podniosłam jedną brew.
-Bo to nie fair. - lekko tupnął nogą.
-Nie zachowuj się jak dziecko, skarbie. - zaśmiałam się.
Usiadłam na łóżku i zdjęłam buty.
 -Pożegnaj się ze mną. - jęknął.
-Już to zrobiłam. - położyłam się na łóżku.
-Oczekiwałem innego pożegnania. -Usiadł koło mnie.
-Innego? Czyli jakiego?
- No wiesz..
 -Justin. - westchnęłam. -Nie przesadzaj.- usiadłam.
-Proszę. - zrobił smutną minę.
Jeju, on jest taki uroczy...
Nie chce się ciągle całować z moim chłopakiem, z którym jestem zaledwie dziesięć minut!
Ale..
Cholera! On jest cudowny..

-Ostatni raz. - westchnęłam.
Położyłam dłoń na jego policzku, i delikatnie go pocałowałam.
-Tyle Ci wystarczy. - wstałam, kierując się do szafy.
Jęknął.
-To ja idę. - westchnął i podszedł do mnie.
-Okey. - uśmiechnęłam się lekko.
-A przytulisz mnie chociaż? - otworzył ramiona.
-Przytulić mogę. - podeszłam i się w niego wtuliłam.
Kiedy go przytulałam czułam, że nic nie może mi się stać.
-To pa. Kocham Cię. - pocałował mnie w czubek głowy.
-Pa, ja ciebie też. - powiedziałam stając przy drzwiach swojego pokoju.
Odprowadziłam go do drzwi.
Zamknęłam je.
Wróciłam do pokoju.
Zdjęłam ubrania, które miałam na sobie. Założyłam czarne legginsy i białą tunikę.
Na nogi wsunęłam kapcie.
Były w kształcie owieczek.
Poszłam do salonu.
Postanowiłam obejrzeć film.
Jest 15:52 czyli za dwie godziny wrócą rodzice.
Skierowałam się do kuchni.
Wlałam do szklanki wody i zrobiłam popcorn.
Usiadłam przed telewizorem.
Wybrałam film
''Ósmoklasiści nie płaczą"
Lubie oglądać wzruszające filmy.
Tzn. Wyciskacze łez.
Włączyłam film.
Usiadłam po turecku.
Zaczęłam jeść popcorn.

*****

Kiedy film się skończył, wrócili rodzice.
-Cześć tato. - podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
-Cześć skarbie. Co u Ciebie?
-dobrze, znasz Justina co nie? - zapytałam lekko podskakując.
-Tak, a coś się stało?
-No ymm, jesteśmy razem! - pisnęłam podskakując jak małe dziecko, które dostało zabawkę, o której zawsze marzyło.
-Gratuluję, musimy to uczcić. Jutro zabiorę Cię za zakupy.
-A możemy iść razem na obiad? - spytałam cicho.
-Oczywiście. - przytulił mnie.
-Dziękuje tato. - odsunęłam się.
-Chcesz coś zjeść? - poszedł po kuchni, a ja za nim.
-No mogę.
-Co? Naleśniki, sałatkę owocową czy tosty? - patrzył w lodówkę.
-Sałatkę. - głośno wypuściłam powietrze.
-Okey. - wyciągnął z lodówki jedzenie i postawił na stole.
Ja i On włożyliśmy sobie porcję.
Odkąd wrócili, nie gadałam z Emmą. Nawet jej tu z nami nie ma.
No i bardzo dobrze.
Tata wstał, żeby pozmywać.
-Nie. Ja pozmywam. - zabrałam od niego    talerze i podeszłam do zlewu.
-Dobrze, ja idę wziąść kąpiel. Miałem ciężki dzień. Trzymaj się skarbie. - wyszedł.
Zaczęłam zmywać naczynia.
Kiedy skończyłam poszłam do salonu. Sprzątnęłam i skierowałam się do swojego pokoju. Byłam wycieńczona.
Położyłam się na łóżku.
Leżałam i patrzyłam się w sufit.
Nudno...
Wzięłam telefon z szafki nocnej.
Wybrałam numer do Justina.
-Heeej! - pisnęłam.
-Cześć. Coś się stało, że dzwonisz? - westchnął.
-Nie, chciałam z Tobą porozmawiać. - przegryzłam wargę.
-Okey, to o czym pogadamy? - zaśmiał się cicho.
-Nie wiem. - zrównałam mu.
-Widzimy się jutro? -zapytał.
-No właśnie jest problem. - szepnęłam.
-Jaki problem? - słyszałam jak się podnosi.
-Wychodzę z tatą na obiad. - uśmiechnęłam się do siebie.
-Już myślałem, że coś jest nie tak. - wypuścił głośno powietrze.
-Nie no co ty. - zachichotałam.
-Umrę. - powiedział.
-Co? Dlaczego? - podniosłam się.
-Umrę z tęsknoty do Ciebie. - szepnął.


Justin Po'V

-Umrę z tęsknoty do Ciebie.
Wiedziałem, że się rumieni.
-Ja też. Muszę lecieć. Pa kocham Cie. - powiedziała.
-Pa. Śpij dobrze.
Kiedy usłyszałem dźwięk zakończonego połączenia odłożyłem telefon na łóżko.
Wyjąłem z szafki bokserki i poszedłem pod prysznic.
Umyłem się i wyszedłem.
Założyłem moje białe bokserki Calvin'a Klein'a. Poszedłem do pokoju. Wyjąłem jeansy i czarną koszulkę.
Ubrałem się.
Założyłem białą bluzę.
Zszedłem na dół.
Wypiłem szklankę soku jabłkowego i zjadłem grzankę. Ułożyłem włosy.
Oznajmiłem rodzicom,że wychodzę.
Wsiadłem do samochodu i objechałem z piskiem opon.


Emilie Po'V

Wykąpałam się. Ubrałam krótkie, czarne spodenki i czarny crop top.
Tak wyglądała moja piżama.
Zmyłam makijaż, wziązałam włosy w warkocza, żeby nazajutrz mieć lekkie loki i wyszłam z łazienki.
Wróciłam do pokoju.
Położyłam się na łóżku.
Po chwili usnęłam.

*****

Usłyszałam dziwne dźwięki.
Czemu co noc ktoś lub coś mnie budzi?!
Na początku to zignorowałam.
Coraz głośniejsze.
Jezus Maria...
Powoli otworzyłam oczy.
Usiadłam.
Włączyłam lampkę.
Moim oczom ukazała się postać chłopaka/mężczyzny.
Wypuściłam głośno powietrze, kiedy ujrzałam jego.


********************
 Pod ostatnim rozdziałem był tylko 1 komentarz.
Zawiodłam się.
W tym tygodniu mam 3 dni wolne, więc BYĆ MOŻE dodam 2/3 rozdziały w tym tyg.
Następny przewiduję na wtorek :)


Layout by
Leila