piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 8


 
Miłego czytania ♥




Obudziłam się spocona i zapłakana.
To był sen..
Położyłam się.
Wyjęłam telefon z pod poduszki.
2:57
Mam jedną wiadomość.

Od: Justin
Dobranoc księżniczko.

Lekko się uśmiechnęłam, ale nadal byłam zdołowana.

*****

Jest 4:48 a ja nie usnęłam od tamtego czasu.
Coś mi w tym przeszkadza..
Albo inaczej - myślę o mamie.
Wyszłam z pokoju.
Skierowałam się do kuchni się napić.
Wlałam do szklanki sok pomarańczowy.
Wypiłam pół szklanki i z resztą wróciłam do mojego 'królestwa'
Położyłam się.
Chwile leżałam, po chwili usnęłam.

*****

Wstałam o 11:27
Chyba pierwszy raz raz tak późno.
Nawet nie zamierzałam wychodzić z łóżka. Przekręciłam się na drugi bok.
Leżałam wpatrując się w ścianę.
Nie umiem zapomnieć o śmierci Mamy. Po prostu nie dam rady.
Muszę się czymś zająć. Jak będę nic nie robić to, to będzie do mnie wracało.
Ciągle i ciągle...
Wstałam.
Wzięłam z szafki bieliznę.
Poszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Ciepła woda uderzyła w moje ciało. Wzięłam żel o zapachu czekoladowym i wtarłam go w ciało. Umyłam włosy. Spłukałam z siebie pianę i wyszłam.
Jestem sama w domu.
Jezu.. Nudzi mi się.
Chodzę sobie po domu w samej bieliźnie.
Super...
Wyjęłam z lodówki mleko i wlałam je do miski. Wsypałam płatki.
Zaczęłam jeść.


Justin Po'V

Napisałem Emilie już trzy wiadomości.
Nic...
A jak coś się jej stało?
Postanowiłem to sprawdzić.
Podjechałem pod dom brunetki.
Wszedłem do bloku. Zapukałem do drzwi. Nikt nie otwiera...
Zapukałem jeszcze razem .
Nic...
-Emilie!- krzyknąłem.
Usłyszałem przekręcanie się klucza.


Emilie Po'V

Byłam w swoim pokoju.
Ciągle leżałam i nie miałam zamiaru wstawać.
Ktoś pukał do drzwi i nie przestawał.
Przeklnęłam pod nosem i poszłam otworzyć drzwi.
Spojrzałam przez wizjer. Całe szczęście był to Justin.
Otworzyłam drzwi.
-Jezu co się z Tobą działo? - spytał w wchodząc.
-Ciebie też miło widzieć. - powiedziałam cicho.
-Martwiłem się. - westchnął.
-Przepraszam. - szepnęłam.
Stałam tam w samej bieliźnie i czułam się głupio.
-Spójrz na mnie. - szepnął.
Pokręciłam  głową.
-Emilie, spójrz na mnie. - powiedział głośniej.
Spojrzałam na niego. Miałam spuchnięte oczy od płaczu.
-Co się stało? - spytał z troską w głosie.
-Nic. - westchnęłam.
-Powiedz mi. - przytulił mnie.
-Śniła mi się mama. - szepnęłam.
W moich oczach zebrały się łzy.
-Nie płacz. - trzymał mnie w swoich ramionach.
Staliśmy tam do puki 'się nie uspokoiłam'.
-Już dobrze? - odsunął się, trzymał ręce ma moich ramionach.
-Tak, chyba tak. - wymusiłam lekki uśmiech.
-Wszystko będzie dobrze. - pogładził moją rękę. - A teraz mi powiesz czemu jesteś w bieliźnie? - zaśmiał się lekko.
-Miałam zamiar cały dzień przeleżeć w łóżku, nie spodziewałam się gości. - zachichotałam.
-Ale wyglądasz pięknie. - przyciągnął mnie do siebie.
Zaśmiałam się.
Pocałowałam go lekko.
-chodź do pokoju. - pociągnęłam go za sobą.
Położyłam się pod kołdrą.
Nie wstaje.
-Będziesz tak leżeć przez cały dzień? - usiadł obok mnie.
-Tak. - uśmiechnęłam się jak małe dziecko, na co się zaśmiał.
-A chciałem Cię zabrać w takie jedno miejsce.. - westchnął.
-Nie jestem dziś w humorze Justin.
-No widzę. Ja Ci go poprawie wstawaj. - ustał.
- Justin proszę daj spokój. - pociągnął mnie za rękę.
- Mam Cię wyciągnąć z tego łóżka. - skrzyżował ręce na piersi.
-Nie dasz rady. - pokazałam mu język.
Jezu... Zachowuję się jak dziecko...
-Założymy się? - podniósł jedną brew.
-No dawaj. - zaśmiałam się.
Chłopak podszedł do mnie bliżej złapał moje biodra i przerzucił mnie przez ramię.
-Justin! - krzyknęłam wkurzona. - puść mnie! - zaczęłam go bić pięściami po plecach.
-Nie ma takiej opcji. Nie chciałaś sama wstać Ci pomogę.
-Dobraa, to się ubiorę tylko mnie puść! - wyrywałam się.
-Obiecujesz? - zaśmiał się.
-Tak! - krzyknęłam.
Postawił mnie na podłodze.
-Nienawidzę Cię. - podeszłam do szafy.
-Kłamiesz.
-Mhm.
 Wyjęłam ubrania.
Wzięłam je i skierowałam się do łazienki, żeby się ubrać.
-Gdzie idziesz? -położył się na łóżku.
-Ubrać się? - spytałam.
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. Ubierz się tu. - ziewnął.
-Nie. - wyszłam.
Kiedy się ubrałam, uczesałam w kucyka i zrobiłam makijaż.
Wróciłam do chłopaka.
Leżał na łóżku z telefonem w ręku.
-Już. - westchnęłam.
-To idziemy. - wstał.
-Skoro muszę.
-Nie marudź. - załapał moją rękę.
Wyszliśmy z bloku.
Weszłam do samochodu.
Zapięłam pas.
Justin odpalił samochód.
Wyjechaliśmy.
Włączyłam radio.
-Powiesz mi gdzie jedziemy? - przeciągnęłam się.
-Niespodzianka.
-Jezu Chryste, wiesz jak ja nie lubię niespodzianek. - westchnęłam.
-Emilie, nie zachowuj się jak dziecko, skarbie. - zaśmiał się.
-Będę. - skrzyżowałam ręce na piersi.
-Bo Cię tu wysadzę. - zachichotał
-Nie wysadziłbyś. - spojrzałam na niego.
-Uwierz mi, że jak będziesz to Cię wysadzę. - poklepał mnie po kolanie.
-Daleko jeszcze? - westchnęłam.
-Trochę.- szepnął.
Reszta drogi minęła w ciszy.Jechaliśmy pół godziny. Jesteśmy na jakiejś polanie. Justin wyjął z bagażnika koc i dwie butelki wody. 
-Chodź. - otworzył mi drzwi. 
Doszliśmy na sam środek.
 Chłopak rozłożył koc. 
Usiedliśmy.
-Co będziemy tu robić? - rozejrzałam się.
-Na razie siedzieć. - przysunął się do mnie.
Westchnęłam.
Nie, że nie chce z nim siedzieć.. Po prostu nie jestem w nastroju.
To on mnie wyciągnął z domu więc niech znosi moje humory.
W końcu jesteśmy razem.
Przyzwyczajaj się Bieber.
-O nie. - wstał.
-Co? - też wstałam.
-Zaczyna padać. Dawaj zbieramy się. - zwinął koc.
-Dobra chwila. - zebrałam picia.
-Szybko, szybko, szybko. - popychał mnie.
-Justin! - warknęłam. -Co ty z cukru Jesteś?! - krzyknęłam śmiejąc się.
-Nie, ale martwię się o moją fryzurę.
-Ta, fryzura najważniejsza. - warknęłam.
-Przestań się zachowywać jak suka. - syknął.
-Co ty właśnie Powiedziałeś? - zatrzymałam się.
-Nic. - wsiadł do samochodu.
-Super! -powiedziałam głośno.
-wsiadaj. - powiedział.
-Nie, skoro twoja fryzura jest ważniejsza ode mnie to sobie jedź z nią! - krzyknęłam.
Odwróciłam się i poszłam w drugą stronę.
Szłam po piaszczystej drodze.
Nie padało.
No może tylko trochę.
Skoro mu bardziej zależy na fryzurze niż na mnie.
W dupie to mam.
Mój telefon zaczął dzwonić.
Justin.
-Co chcesz? - spytałam.
-Wróć do samochodu. - westchnął.
-Po co?
-Emilie... - uciął.
-huh?
-Proszę Cię wróć. - szepnął.
Szłam do niego. Zabolało mnie to, że powiedział 'przestań się zachowywać jak suka'. On nie wie jak to jest nie mieć mamy i jak się bez niej wychowywać. 
-Chodź. - powiedział cicho.
załapałam go za rękę. Justin zatrzymał sie przy samochodzie.
-Przepraszam. - pogładził mnie po policzku.
-Jest okey, daj spokój. - Lekko się uśmiechnęłam.
-Nie, nie potrzebnie na ciebie naskoczyłem. Przepraszam. - Przytulił mnie.
 
*****
 
 Podjechaliśmy pod mój blok.
-Przepraszam. - powiedział znowu.
-Justin... Jest okey. Przeprosiłeś mnie już chyba z dziesięć razy. Ja też nie powinnam się tak zachować. - dałam mu buziaka. - Do zobaczenia.
-Pa, kocham Cię. - zrobił serduszko z dłoni.
-Ja Ciebie też. - cmoknęłam.
Weszłam do bloku.
Wszędzie było pełno dymu.
Otworzyłam drzwi.
Zobaczyłam ogień.
-Tato!? Emma?! - krzyknęłam. - Jest tam ktoś?!
-Emi. - usłyszałam.
-Tato?! - weszłam.
-Jestem w salonie.
Wbiegłam do salonu, unikając ognia.
Tata leżał na środku.
-Co się tu stało?! - wrzasnęłam.
-Pomóż mi się stąd wydostać.
-Tak, już.
Podniosłam go.
Skierowaliśmy się do wyjścia.
Posadziłam tatę na schodach.
Wyjęłam telefon.
-Halo?! Justin u mnie w domu jest pożar! - pisnęłam. - Proszę, przyjedź tu. - krzyknęłam, od razu się rozłączyłam.
-Uratuj Emme, skarbie. - powiedział cicho.
-Gdzie ona jest?! - spytałam spanikowana.
Mimo, że nie lubiłyśmy się,nie mogłam jej tam zostawić.
-W kuchni chyba.
Weszłam do środka.
W kuchni był sam ogień. Nie miałam jak tam wejść.
-Emma, jesteś tam? - powiedziałam głośno.
-Jestem, pomóż mi błagam. - łkała.
-Otwórz okno i wyskocz! Innej drogi nie ma!
-Dobrze.
Wyszłam.
Zamknęłam drzwi.
-Straż?! Proszę przyjechać na Dream street 20th jest pożar!
Dostałam odpowiedź, że będą jak najszybciej.
Wyszłam po Emmę.
Siedziała pod ścianą.
-Nic Ci nie jest? - pisnęłam.
-Nie.
-Co tu się w ogóle stało?! - pomogłam jej wstać.
-Nie wiemy. Gdzie jest James? - płakała.
-Jest na klatce, idź po niego. Zaraz będzie pomoc. - westchnęłam.
Justin podjechał.
-Co jest?! - spytał głośno.
-Pali się. - wskazałam na blok.
-Dzwoniłaś po straż?
-Dzwoniłam, zaraz powinni być. - westchnęłam.
-A twoi rodzice?
-Są na klatce.
-Dobra. O jadą. - wskazał na straż.
-Idę do nich.
-Idę z Tobą.
Ruszyliśmy w stronę straży.
-Proszę szybko. - biegłam.

*****

Ugasili. Cala kuchnia i korytarz splone. 
Super.. 
-Dziękujemy bardzo. - powiedziała Emma.
Weszłam do salonu.
Usiadłam na kanapie.
Schowałam twarz w dłonie i głośno wypuściłam powietrze.
-Ja pierdole. - syknęłam.
 
 
*********************************************
Jest i 8 ♥
Starałam się napisać dłuższy :)
Mam mały problem.
Na poniedziałek mam nauczyć się recytować.
Dlatego też nie wiem kiedy dodam nn :/
Wchodźcie i sprawdzajcie.
Dodam go kiedy będę miała czas.
KOMENTUJCIE BŁAGAM.
Do następnego :* :* :*
 



4 komentarze:

Layout by
Leila