niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 9




 Ja, tata, Emma i Justin jesteśmy w salonie.
Nikt nie wie co tu się dokładnie stało

-Chyba nie damy
 Rady dziś tutaj spać. Za bardzo śmierdzi. - westchnęłam.
-Możecie przenocować u nas. - powiedział Justin.
-Miło z twojej strony, ale nie chcemy robić Wam problemu. - wtrącił tata.
-Ale to żaden problem. Zaraz zadzwonie do rodziców czy się zgadają.
Chłopak wyszedł.

 *****

 -Emi, gotowa? - zapytał tata. -Tak. - wymusiłam lekki uśmiech. -To idziemy. Wyszliśmy.
Ja i Justin pojechaliśmy jego samochodem. Moje powieki były ciężkie.


 Justin Po'V

Chciałem im pomóc. W szczególności Emilie. Co jakiś czas spoglądałem na nią. Usypiała. Zaparkowałem pod domem. Brunetka spała. Zaśmiałem się pod nosem.
Wysiadłem.
Otworzyłem drzwi od strony pasażera.
Ukucnąłem.
Potrząsnąłem lekko dziewczyną.
Leniwie otworzyłam oczy.
 -Co, gdzie ja jestem? - powiedziała szybko.
 -U mnie, chodź. - pomogłem jej wysiąść.
 Wyjąłem z bagażnika jej torbę.
 
 
Emilie Po'V
 
 -Witajcie. - przywitała nas Pattie.
-Cześć Pattie. - przytuliłam ją.
-Zaprowadzę Was do pokojów.- Justin wziął moje rzeczy.
-Ty się prześpisz w moim pokoju a ja w salonie. - otworzył drzwi.
-Nie. - stanęłam.
-Co? Dlaczego? - postawił torbę.
-Będziemy spać razem. - podeszłam do niego
-To mi się podoba. - obiął mnie w pasie.
Oplotłam ręce na jego szyi.
Przysunęłam się do niego.
Delikatnie go pocałowałam.
Schowałam głowę w zgięciu jego szyi.
-Kocham Cię. - szepnęłam.
-Ja Ciebie też. - przytulił mnie.
-Zaraz wrócę. Ty idź wziąść prysznic. - wskazał na drzwi.
-Okey. - odsunęłam się.
Podeszłam do torby.
Wyjęłam z niej bieliznę i piżamę.
Zebrałam włosy w koka, żeby ich nie zmoczyć.
Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic.
 
 
*****
 
Wyszłam z łazienki.
Schowałam ubrania do torby.
Wyjęłam telefon.
Napisałam wiadomość do Sharon.

Ja: Nie uwierzysz!

Po jakiejś minucie dostałam odpowiedź.

Od Sharon: Miałaś pożar! John mi powiedział.

Ja: A to papla! A i jeszcze coś ;3

Sharon: Dawaj :33

Ja: Jestem u Justina!!!

Sharon: Coś jest na rzeczy?!

Ja: Troszkę...

Sharon: to super! Musze iść bo robię z mamą kolację. Pa ;*

Ja: Pa ;3

Odłożyłam telefon na szafkę obok łóżka.
Nie lubiłam okłamywać Sharon.
Ale na razie to miało zostać między nami.

*****
 
 Leżałam na łóżku.
Usypiałam.
Drzwi się otworzyły.
Ujrzałam w nich Justina, z tacką jedzenia.
Podniosłam się do pozycji siedzącej.
Ziewnęłam.
-Co ty robisz? - przeczesałam włosy dłonią.
-Przyniosłem Ci kolację. - usiadł obok mnie.
-Nie jestem głodna. - westchnęłam.
 -Musisz coś zjeść. - wziął moją dłoń i pocałował ją.
-Dobra, ale tylko dla tego, że nie chce się z tobą sprzeczać.- zachichotałam.
W misce były truskawki i maliny.
Jogurt, płatki i czekolada.
-Jaka uczta mmm. - poruszyłam brwiami.
-Jedz. - dał mi truskawkę w czekoladzie.
Otworzyłam buzię.
 
 Po zjedzonej kolacji, położyłam się. Chłopak przykrył mnie kołdrą.
Po chwili usnęłam.
 
 
Justin Po'V
 
 Jak Emilie już zasnęła, poszedłem pod prysznic.
Po odświeżeniu się, założyłem bokserki.
Położyłem się do brunetki.

*****

chciałem się przekręcić, ale coś mi nie pozwoliło.
Otworzyłem powoli oczy.
Emilie miała głowę na moim torsie i obejmowała mnie ręką. Zaśmiałem się pod nosem, przełożyłem ją delikatnie na poduszkę.
Wstałem i skierowałem się do łazienki, wziąć prysznic.


Emilie Po'V

Jak się obudziłam, Justina nie było obok mnie.
Przetarłam twarz dłonią. Opadłam na poduszkę. Wzięłam telefon do ręki. Sprawdziłam godzinę.
7:53
Jestem niewyspana.
Drzwi lekko się uchyliły.
Zobaczyłam w Nich bruneta.
-Hej. - usiadłam.
-Dzień dobry. - zamknął drzwi.
-Gdzie byłeś? - ziewnęłam.
-W łazience. Wyspałaś się? - usiadł.
-Trochę.
-Bo strasznie się kręciłaś i kopałaś.- zaśmiał się.
-Ciebie kopałam? - spytałam zdziwiona.
-Kilka razy. - przytulił mnie.
-Przepraszam. - wtuliłam się w jego tors.
-Za co?
-Za to, że cię kopnęłam. - zachichotałam.
-Chcesz się wykąpać? - puścił mnie.
-Nie, teraz nie. Głodna jestem.- złapałam się za brzuch.
-Już zamówiłem jedzenie. - poklepał moje kolano.
-Co ? - spytałam głupio.
-Pamiętasz jak Ci mówiłem, że zabiorę Cię do tej budki z Hot Dogami?
Pokiwałam głową.
-To właśnie zamówiłem hot dogi. - oblizał usta.
-Przez Ciebie będę gruba! - pisnęłam.
-Już jesteś. - zaśmiał się.
-No dzięki. - powiedziałam.

*****

Siedzimy przy stole i jemy.
Ogólnie nie jem takich rzeczy.
Ciekawe co z mieszkaniem...
Całe szczęście, mój pokój jest cały.
Po zjedzonym posiłku, poszłam się ubrać.
Wzięłam z torby kosmetyczkę. Zrobiłam makijaż i zebrałam włosy w warkocza.
Umyłam jeszcze zęby i stwierdziłam, że jestem gotowa.
Spakowałam wszystkie rzeczy do torby.
Zeszłam na dół.
Chłopaka nigdzie nie było.
Zmarszczyłam brwi.
-Justin! - krzyknęłam.
Cisza.
Weszłam do salonu, kuchni, jadalni.
Nic.
Usiadłam na kanapie w salonie.
Poczekam aż się raczy zjawić.
Włączyłam telewizor.
Kanał muzyczny.
Kocham słuchać muzyki.
Pod głosiłam.
Zaczęłam słowa śpiewać.
Wstałam.
Pod głosiłam jeszcze więcej.
Zaczęłam tańczyć.
Mam nadzieje, że nie ma go w domu, bo jak mnie zobaczy spalę się ze wstydu.

*****

Tańczę sobie już chyba z dziesięć minut.
Nie mam siły.
Męczące to jest...
O nie.

Stłukłam wazon.
Jestem głupia.
Justin mnie zamorduje.
Przyciszyłam.
Zaczęłam zbierać stłuczony wazon.
Usłyszałam czyjeś kroki.
Podniosłam wzrok.
Justin.
-Co ty zrobiłaś? - zaśmiał się.
-J-ja nic.. - zaczęłam się jąkać.
Tak powiem mu: tańczyłam sobie i nagle zwaliłam wazon.
-No on sam się nie stłukł. - pomógł mi zbierać szkło.
Głupio się czuje.
-Pewnie weźmiesz mnie za jakiegoś głupka, ale tańczyłam i się potknęłam no i zwaliłam wazon a on się stłukł. - zachichotałam.
-Gratuluję. - zaśmiał się.- Tylko szkoda, że tego nie widziałem. - zrobił smutną minę.
-To chyba dobrze, uwierz mi. - zaśmiałam się.
Chłopak poszedł wyrzucić resztę szkła.
Leci piosenka którą bardzo lubię.
Pod głosiłam.
Teraz nie będę tańczyć, bo znów coś zepsuję.
Śpiewam sobie pod nosem.
Do pokoju wchodzi Justin.
-A tak w ogóle, gdzie ty byłeś? - przeniosłam ciężar ciała na prawą nogę.
-W sklepie, chyba musimy zrobić sobie obiad. - przytulił mnie od tyłu
-Ale wiesz, że ja zaraz idę. - odwróciłam się.
-Nie idziesz. - przytulił mnie mocno.
-Muszę posprzątać po pożarze. - westchnęłam.
-Pomogę Ci potem. - schował głowę w zgięcie mojej szyi.
Jęknęłam.
-Dobra. - westchnęłam.
-Awww. - mruknął.
Chłopak delikatnie zaczął całować moją szyje.
Mruknęłam.
-Podoba Ci się? - spojrzał mi w oczy.
Pokiwałam głową.
-To bardzo dobrze. - pocałował moje usta.
Odwzajemniałam go.
Brunet uśmiechnął się przez pocałunek.
Zarzuciłam dłonie na jego szyje.
Przyciągnął mnie do siebie.
Jego ręce znalazły się na moich udach.
Poniósł mnie.
Przerwaliśmy się od siebie.
Justin zaniósł mnie do kuchni.
Posadził na blacie.
-Poczekaj tu, idę po zakupy. - wyszedł.
Zeskoczyłam.
Justin wrócił z dwoma reklamówkami zakupów.
-Robimy obiad. - klasnął w dłonie.
-Nie. - pokiwałam palcem. - Ty robisz obiad a ja babeczki. - uśmiechnęłam się jak małe dziecko.
-No chyba nie. - zaśmiał się.
-Tak. - tupnęłam nogą.
-Najpierw robimy obiad a potem babeczki. - wziął moją brodę w dwa palce, tak żebym na niego patrzyła.
Dał mi buziaka i podszedł do toreb.
-Co na obiad? - poszłam za nim.
-Naleśniki. - zachichotał.
-kochasz je. - szepnęłam.
-Kocham je i Ciebie też. - pocałował mnie w nos.
-Ja Ciebie też. - przytuliłam go.
Chłopak zaczął robić obiad.
Usiadłam na blacie.
Machałam nogami i oglądałam jego kuchnie.
-Idę do łazienki. - zeszłam.
Poszłam.
Załatwiłam swoją potrzebę.
Umyłam ręce i wyszłam.
Chłopak nie zauważył, że weszłam.
Podeszłam do niego po cichu.
Wskoczyłam mu na plecy.
Chłopak cofnął się kilka kroków, przez co spadłam.
Uderzyłam głową w stół.
-Ał. - syknęłam.
-Jezu Emilie, nic Ci się nie stało? - ukucnął obok mnie.
-Boli. Strasznie boli. - łza spłynęła mi po policzku.
-Jedziemy do lekarza, szybko. - podniósł mnie.
-Nie. - pokiwałam głową.
-Tak, może Ci się coś stać skarbie, proszę Cię. - pogładził mnie po policzku.
 -Nie chcę. - pokiwałam głową
-Musimy. - westchnął.
-Proszę. Będę dużo odpoczywać. - jęknęłam.
-Ale jak tylko coś będzie nie tal, jedziemy do szpitala.
-Okey. - pokiwałam głową.
Justin zaniósł mnie n a kanapę w salonie.
 Położyłam się.
Głowa mnie bolała niemiłosiernie.
-Justin. - złapałam go za rękę.
-Słucham? - pogładził moją dłoń.
-Pierwsze nasze spotkanie. Pamiętasz? - uśmiechnęłam się.
 
 
 
* Emilie' s memory.*
 Wychodząc, ktoś otworzył drzwi z drugiej strony, przez co oberwałam w głowę.
Upadłam.
Jedyne co pamiętam to ciemność i, że ktoś mówił "Ej przepraszam, nic Ci się nie stało?"
Ostatnie co pamiętam, to to, że dostałam drzwiami. Głowa niemiłosiernie mnie boli. 
-Nic Ci nie jest? Usłyszałam nagle. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą przystojnego szatyna. -Nie chyba nie, ale strasznie boli mnie głowa. - odpowiedziałam próbując wstać. 
-Chodź, może Ci pomogę. - Powiedział łapiąc mnie za rękę. Z trudem wstałam, ale jakoś dałam radę.
-Ał.. Delikatniej plis. -powiedziałam pocierając rękę.
 -Sorry. - to jedyne co mi odpowiedział. Po chwili dodał. -Chcesz iść do pielęgniarki? Zaprowadzić Cię?
-Nie. Dam sobie rade. - oparłam się o ścianę.
-Na pewno jest okey? -zapytał. W jego pytaniu czuć było troskę.
-Jezus Maria. -To było jedyne co powiedziałam. -Boli jak nie wiem. -szepnęłam łapiąc się za głowę.
-Idziemy do pielęgniarki, ale sam nie dam rady. -Powiedział wyjmując z kieszeni telefon.
 -halo? -Powiedział.- słuchaj Beck, przyjdź jak najszybciej do łazienki. Pilne.- rozłączył się.
Nie czekaliśmy nawet minute a on się zjawił.
-Wow.. Szybki jest. -pomyślałam.
Ból nadal nie ustępował. Do tego dostałam zawrotów głowy.
-Pomóż mi ją zabrać do pielęgniarki. Niechcący uderzyłem ją drzwiami, i boli ją głowa.
-No ale co mam dokładnie zrobić? - Zapytał chłopak
-Weź jej rzeczy. -wskazał na moją torbę.
-Jasne.-powiedział

-Dasz rade sama iść? -spytał
-Raczej tak. I proszę nie traktuj mnie jak małe dziecko, które nie może sobie poradzić. -Westchnęłam
-Nie chce Cie denerwować.- podniósł ręce i geście obronnym. -Idziesz?
Ta. - wstałam, ale na darmo. Strasznie zakręciło mi się w głowie i prawie upadłam, na szczęście brunet z porę mnie złapał.
- Jak widać, chyba sama nie dasz rady.- Zaśmiał się.
-Tak bardzo śmieszne. - Warknęłam. - Wcale nie musisz mi pomagać.
- Dobra to idziemy. - powiedział.
Jezu jak on jest denerwujący...
-Idź, przynajmniej nikt nie będzie podnosił mi ciśnienia. - powiedziałam głośno.
-Pa. - powiedział śmiejąc się.
*The end Emilie's Memory.* 
 
 
 
  -Pamiętam. - zaśmiał się.
-Pewnie jeszcze nie raz oberwę w głowę. - zachichotałam.
Chłopak też się zaśmiał.
-Idę dokończyć obiad, a Ty leż.
Zniknął.
Przekręciłam się na bok.
Nie wiem kiedy, ale usnęłam.

**********************************
Jest 9 ♥ ♥ ♥
Osobiście, jestem z niego zadowolona :)
Komentujcie...
Następny w czwartek ;) 





 

3 komentarze:

Layout by
Leila