Komentujcie :*
Miłego czytania ♥
Emilie Po'V
Ostatnie co pamiętam, to to, że dostałam drzwiami. Głowa niemiłosiernie mnie boli. -Nic Ci nie jest? Usłyszałam nagle. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą przystojnego szatyna. -Nie chyba nie, ale strasznie boli mnie głowa. - odpowiedziałam próbując wstać. -Chodź, może Ci pomogę. - Powiedział łapiąc mnie za ręke. Z trudem wstałam, ale jakoś dałam radę.
-Ał.. Delikatniej plis. -powiedziałam pocierając ręke.
-Sorry. - to jedyne co mi odpowiedział. Po chwili dodał. -Chcesz iść do pielęgniarki? Zaprowadzić Cię?
-Nie. Dam sobie rade. - oparłam się o ściane.
-Na pewno jest okey? -zapytał. W jego pytaniu czuć było troskę.
-Jezus Maria. -To było jedyne co powiedziałam. -Boli jak nie wiem. -szepnęłam łapiąc się za głowę.
-Idziemy do pielęgniarki, ale sam nie dam rady. -Powiedział wyjmując z kieszeni telefon.
-halo? -Powiedział.- słuchaj Beck, przyjdź jak najszybciej do łazienki. Pilne.- rozłączył się.
Nie czekaliśmy nawet minute a on sie zjawił.
-Wow.. Szybki jest. -pomyślałam.
Ból nadal nie ustępował. Do tego dostałam zawrotów głowy.
-Pomóż mi ją zabrać do pielęgniarki. Niechcący uderzyłem ją drzwiami, i boli ją głowa.
-No ale co mam dokładnie zrobić? - Zapytał chłopak
-Weź jej rzeczy. -wskazał na moją torbe.
-Jasne.-powiedział
-Dasz rade sama iść? -spytał
-Raczej tak. I proszę nie traktuj mnie jak małe dziecko, które nie moze sobie poradzić. -Westchnęłam
-Nie chce Cie denerwować.- podniósł ręce i geście obronnym. -Idziesz?
Ta. - wstałam, ale na darmo. Strasznie zakręciło mi się w głowie i prawie upadłam, na szczęście brunet z pore mnie złapał.
- Jak widać, chyba sama nie dasz rady.- Zaśmiał się.
-Tak bardzo śmieszne. - Warknęłam. - Wcale nie musisz mi pomagać.
- Dobra to idziemy. - powiedział.
Jezu jak on jest denerwujący...
-Idź, przynajmniej nikt nie będzie podnosił mi ciśnienia. - powiedziałam głośno.
-Pa. - powiedział śmiejąc sie.
Zaczęłam powoli iść ale po zrobiłam zaledwie trzech kroków ból o sobie przypomniał. Wiem, że Chlopak jest blisko.
-Nie dam rady sama. -Powiedziałam głośno.
Nikt nie odpowiedział.
Serio? Poszedł? Tak. Najlepiej uderzyć mnie w głowe drzwiami i sobie pójść. Kretyn.
Ty mu kazałaś iść... - powiedziała moja podświadomość.
Usiadłam na podłodze korytarza, chowając twarz w kolana..
Siedziałam tak z pięć minut. Rozprostowalam nogi i wyjęłam wode z torby. Napiłam się i pojęłam ponowną próbe, wstania k na szczęście mi sie udało
Doszłam.
Zapukałam do drzwi.
Usłyszałam ciche "proszę"
-Dzień Dobry. -Powiedziałam
-Dzień Dobry, co się stało?
-No więc tak.. Kiedy wychodziłam z łazienki, jakiś chłopak uderzył mnke drzwiami. Teraz strasznie boli...
-A dobrze, już wiem. -przerwała mi.
-Skąd? -spytałam zszokowana.
-Justin mi wszystko powiedzial. - wskazała na chlopaka stojącego w kącie pokoju.
-Co ty tu robisz? -zapytałam wywracając oczami.
-Przyszedłem, bo chciałem zobaczy czy ty przyjdziesz. -wskazał na mnie.
-No dobrze, może Pani dać co coś na tą głowe?
-Tak, oczywiście. Po chwili kobieta zniknęła.
W gabinecie zostałam ja i chłopak który najprawdopodobnie nazywa się Justin. Usiadłam na krześle i głośno wypuściłam powietrze.
-Nadal Cie boli? -zapytał po chwili.
-mhm.
-Przepraszam, nie chciałem Cię uderzyć. - powiedział cicho.
-Jest ok, nie przejmuj się tym. - powiedziałam zakładając noge na noge i krzyżując ręce na piersi. Niech ta pielęgniarka już wraca, nie chce z nim tu siedziec sam na sam. Minęło jakieś dziesięć minut, zanim wróciła. Siedzieliśmy w ciszy. Caly czas któreś z nas wzdychało i mówiło coś pod nosem. -Przepraszam, że musiałas tyle czekać, ale musiałam iść do pani Grey zwolnić Cię z tej lekcji. Powinnaś teraz odpocząć.
-To znaczy, że mam iść do domu?
-Jesli chcesz, to tak. Ale możesz zostać tu do końca lekcji a potem iść na lekcje, wybór należy do Ciebie.
-Nie czuję się tak najlepiej, więc wolałabym iść do domu. - uśmiechnęłam się lekko.
-Oczywiście, masz tu tabletkę, połknij ją, i możesz wracać do domu. Ale lepiej, jakby ktoś po ciebie przyjechał lub odwiózł.
-Ja ją odwioze. -Powiedział Justin.
-Dobrze, zgadzasz się, prawda?
-Jeśli znów nie dostanę drzwiami..
-postaram się ci nic nie zrobić. -Zachichotał chłopak.
-To ja Powiem nauczycielom, że jesteś zwolniona, a ty możesz już iść. Miłego dnia. - Uśmiechnęła się kobieta.
Całą droge do samochodu chłopaka. Nie miałam zamiaru tego przerwywać. Głowa nadal mnie bolała. Kiedy już doszliśmy do pięknego czarnego samochodu, Justin otworzył mi drzwi od strony pasażera, wsiadłam i powiedziałam ciche "dzięki". Podałam chłopakowi adres, gdzie na mnie zawieść. Tylko tyle. Więcej nie rozmawialiśmy. Ta cisza mnie już denrwowała.
Jak to mówi moja babcia "co za dużo to nie zdrowo". Spojrzałam na chłopaka. Był naprawdę przystojny.Nawet nie wiem ile się w niego wpatrywałam. Minute, pięć? Nie wiem. Miał zaciśniętą szczękę i wpatrywał się w drogę. Jego włosy były perfekcyjnie ułożone.
-Mam coś na twarzy? -zapytał nie odwracając wzroku od drogi.
-umm.. Nie- szybko odwróciłam się w stronę okna. Czułam jak moje policzki robią się czerwone.
-Czy to na doprowadzam Cię do takiego stanu? - Wybuchnął śmiechem.
-Chciałbyś. -Syknęłam.
-To słodkie. -Powiedział nieco ciszej.
-Co? -spytałam odwracając sie do niego.
-Jak dziewczyny się rumienią.- powiedział spoglądając na mnie.
-To głupie. -szepnęłam. -Nienawidze tego.
-Oj nie narzekaj. -Zachichotał. -Tak w ogóle jestem Justin Bieber, a ty?
-Emilie Jones. Miło mi panie Bieber. - Zachichotałam.
-Mi panią również, Pani Jones, jest pani piękna.- Powiedział patrząc na mnie, a ja czułam jak znów się rumienie.
Może to on tak na mnie działa... W sumie jak jakis chłopak mówi mi coś miłego to się rumienie. Ale teraz ... Czuje się inaczej, w moim brzuchu wybuchło stado motyli.
-Tak Emilie, najlepiej zakochać się w chłopaku, który walnął Cię drzwiami. -powiedziała moja podświadomość.
-Wszystko okey? -Zapytał Justin.
-Chyba tak. -odpowiedziałam opierając głowę o szybe.
-Jesteśmy na miejscu.- powiedział lekko mnie szturchając.
Zasnęłam? Serio? Brawo, jestem bardzo inteligentna..
-Och, no to dzięki. -Powiedziałam lekko się uśmiechając. -To do zobaczenia. -Otworzyłam drzwi i powoli zaczęłam wysiadać, ale Justin złapał mój nadgarstek, co mi nieumożliwiło wyjście.
-Co? -Zapytałam
-Dasz mi swój numer? - Zapytał cicho.
-Jasne. Daj telefon to Ci zapisze. -Powiedziałam wyjągając ręke.
Justin podał mi swój telefon. Zapisałam numer i wyszłam z samochodu.
-to pa. -Powiedziałam zamykając drzwi.
-Do zobaczenia. -Powiedział pokazując swoje perfekcyjnie białe zęby.
Pomachałam mu i weszłam do bloku.
Nie ma samochodu Taty ani Emmy. Pewnie zą jeszcze w pracy.
Po wejściu do domu, rzuciałam moją torbe na komode w przedpokoju. Poszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę z której wyjęłam sok pomarańczowy i wlałam go do szklanki. Wypiłam parę łyków. Wtedy mój telefon zawibrował.
Od: nieznany.
Cześć :) jak sie czujesz ?
Ja: Już lepiej, dzięki ;)
Schowałam telefon do kieszeni i poszłam do mojego pokoju. Położyłam się na łóżku, myśląc o dzisiejszym dniu. Usłyszałam, że ktos jest już w domu.
-Emilie, wejdź na dół w tej chwili. - krzyknęła Emma.
Super teraz będe siedzieć w domu z największą zołzą świata.
********************************
Hej ♥
NO I MAMY 2 ROZDZIAŁ :D
Jak widzicie dodałam go 2 dzien z rzędu, a to dlatego, że mam dużo wolego czasu :)
Ale prędzej czy później, znów będe miała więcej nauki wtedy rozdziały będą dodawane rzadziej.
Komentujcie!
chciałabym Was jeszcze zaprosić na fantastycznego bloga :* ---> http://too-easy-love.blogspot.com/
Do następnego <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz